Obudziłam się koło 9 na 11 miałam iść na uczelnie. Zjadłam śniadanie, ubrałam się i pooglądałam trochę telewizji. Przed 11 wyszłam z domu. Od razu oślepił mnie biały puch pokrywający ziemie. Zakręciło mi się w głowie. Przez ostatnie dwa dni słońce teraz śnieg - masakra.
Wsiadłam do samochodu i przed 11 byłam na zajęciach.
Kiedy usłyszałam, że mogę zacząć studiować w ciągu trwania roku byłam niesamowicie szczęśliwa. Jak mało kto lubiłam chodzić na wykłady i ćwiczenia, ponieważ wybrany przeze mnie kierunek był moim marzeniem. Zawsze chciałam pójść na biotechnologię, a następnie pracować w jakimś laboratorium.
Dwugodzinne wykłady minęły w błyskawicznym tempie chociaż wykładowca był mężczyzną w podeszłym wieku mówiącym bardzo spokojnie. Denerwujące było to jak przeciągał niektóre wyrazy, ale i tak mimo to wykład okazał się ciekawy.
Na przerwie wypiłam w kafejce kawę oraz spożyłam ciastko, a następnie czekały mnie ćwiczenia. Cieszyłam się na nie, ponieważ w Warszawie były one jednymi z moich ulubionych zajęć.
Koło 17 wyszłam z uczelni i skierowałam się w stronę Podpromia gdzie byłam umówiona ze Zbyszkiem.
- Aga ! - krzyczał niezwykle uradowany Zbyszek biegnący w moim kierunku.
- Cześć ! Co się tak cieszysz ? - zapytałam.
- Patrz, patrz ! - nadal krzyczał pokazując mi jakąś kartkę. Wzięłam ją do rąk i zaczęłam czytać
" W imieniu Polskiego Związku Piłki Siatkowej mam przyjemność poinformować, że zawodnik: Zbigniew Bartman
został powołany przez trenera Kadry i zatwierdzony przez Polski Związek Piłki Siatkowej do Kadry Narodowej w Siatkówce na sezon 2013...."
- No i czego się tak cieszysz ? - zaśmiałam się.
- No i czego się tak cieszysz ? - zaśmiałam się.
- Bo mam powołanie ! - krzyczał mi do ucha Zibi.
- I to dla tego ? Przecież to było pewne.
- Wcale nie.
- Jak to ? Przecież głupotą byłoby nie powołać do kadry najlepszego atakującego Ligi Światowej 2012.
- No niby tak...- odpowiedział Zbyszek robiąc minę myśliciela.
- No widzisz. Ale i tak cholernie się cieszę i Ci gratuluję. - powiedziałam i namiętnie pocałowałam go w usta.
- Dziękuję. - uśmiechnął się Bartman.
Powołanie do kadry z szyków Resovii dostał także Krzysiek Ignaczak, Grzesiek Kosok, Piotrek Nowakowski oraz co było dla mnie miłą niespodzianką Kuba Woś. Czyli przyszły libero reprezentacji Polski.
- Bartman ! Kurde, no. Co ja z Tobą mam !? Wracaj do treningu ! - krzyczał trener Kowal idąc w moim kierunku.
- Dzień dobry. - powiedziałam uśmiechając się.
- Powiedz mi proszę co ty mu robisz, żeby był chociaż na godzinę był normalny, a nie taki narwany ? Jakieś tabletki uspokajające ? Już zaczynam mieć go dosyć. Chyba zadzwonię do Andrea zapytać się jak to robi, że Zbyszek wydaje się na zgrupowaniach taki normalny Hymm... Tak to dobry pomysł. - powiedział trener Kowal i odszedł. Chciało mi się z niego śmiać, ponieważ nie rozumiałam po co do mnie podszedł porozmawiać skoro sam odpowiedział sobie na pytania, ale nie ważne.
Odwróciłam się na pięcie i usiadłam na jednym z krzesełek na trybunach.
Trening nie należał do tych ciekawych i zapierających dech w piersiach. Był nudny i jednostajny. Całą godzinę zastanawiałam się jak można 60 minut serwować piłkę. Jedynie Kuba Woś i Ignaczak mieli zajęcie inne od pozostałych, ponieważ tarzali się po podłodze starając się odebrać, którąś z mocno zaserwowanych piłek.
Co druga piłka Zbyszka lądowała w rogu boiska z czego był ogromnie zadowolony Z każdym uderzeniem w pomarańczowe pole patrzył na mnie triumfalnym wzrokiem. Wiedziałam czego będzie chciał po treningu.
Moje przypuszczenia były prawidłowe. Po gwizdku trenera Kowala oznaczającego zakończenie treningu Zbyszek podbiegł do mnie, wziął mnie na ręce i z szaleńczym krzykiem popędził do nieznanego mi dotąd miejsca w rzeszowskiej hali.
Biegł tak szybko jakby nie trenował od miesięcy. Po chwili wbiegł do małego pomieszczenia, postawił mnie na ziemi i zaczął rozbierać. Ja zamiast oddać się chwili wybuchnęłam przerażającym śmiechem wprawiającym Zbyszka w osłupienie.
- Co jest ? Wiem, że to nie jest za przyjemne miejsce, ale nigdy nie robiłem tego w schowku. - powiedział z chytrym uśmiechem.
- Ale ja nie dlatego.. - wymusiłam przez śmiech te parę słów.
- No to co jest ?
- Jak miałyśmy z Kamilą po 13 lat , byłyśmy mini hotkami i po którymś meczu żeby dostać autograf jednego z siatkarzy wdarłyśmy się tutaj i schowałyśmy w tym właśnie schowku, ale nasza głupota była piorunująca, bo jedna ze sprzątaczek przez przypadek zamknęła nas tutaj. I tak właśnie w tym miejscu, w którym zamierzam z Tobą uprawiać seks spędziłam 2 godziny. - opowiedziałam Zibiemu historię, z której cała moja rodzina przez wiele lat miała niezły ubaw. Jednak i Zbyszek nie rozumiał "bólu psychicznego" jaki tu przeżyłam i także przez kolejne 5 minut zamiast przystąpić do akcji "rozbieranie" zaśmiewał się na całego.
- To co skończyłeś już ? - zapytałam lekko zirytowana.
- Yhymm..- powiedział przyciskając już swoje usta do mojej szyi.
Po około 30 minutach opuściliśmy schowek i udaliśmy się do szatni.
- To co jakaś kolacja ?
- Yhymm. - odpowiedziałam wsiadając do idealnie wypolerowanego auta Zbyszka.
Równo o 19 przekroczyliśmy próg rzeszowskiej restauracji Loft. Usiedliśmy przy małym stolika z dala od wszystkich.
- Dzień dobry, jestem Agnieszka i będę państwa obsługiwała, a oto karta. - powiedziała uśmiechnięta brunetka i odeszła od stolika.
- No to co zamawiasz ? - spytał Zibi znad menu.
- Pomidorową, a ty ?
- Schabowego - odpowiedział uśmiechając się.
Kolejne 20 minut spędziliśmy rozmawiając i śmiejąc się dopóki na naszym stole nie znalazł się schabowy i talerz zupy.
- Kochanie ?
- Hym ? - zapytałam przegryzając makaron z pomidorowej.
- Kto to jest ta Kamila, o której mi mówiłaś w schowku ?
- To była moja przyjaciółka..
- Była ?
- Była. - odpowiedziałam czując, że do moich oczu napływają łzy.
- Eej ! Kotuś co jest ? - zapytał widząc spływającą łzę po moim policzku.
- Mieszkałyśmy obok siebie, od zawsze. Odkąd pamiętam, zawsze była moją małą Kamilką, chociaż była ode mnie starsza. To ona zaraziła mnie miłością do siatkówki, pomarańczy i wszystkiego co piękne. Nauczyła mnie nigdy się nie poddawać. Jej odwaga czasami mnie przerażała, ale jak mawiała "Nigdy nie mów nigdy" więc robiła rzeczy, które ja uważałam za niemożliwe, których ja nigdy bym nie zrobiła. Była idealna. Uśmiech anioła,a charakterek diabełka. Włosy tak idealnie proste jakby używała prostownicy nałogowo. Duże niebieskie oczy, w których zatapiała się każda napotkana osoba. Wiecznie uśmiechnięta i pogodna, chociaż w głębi duszy pokrzywdzona przez los. Była zbudowana z zalet, miała tylko jedną wadę. Był nią jej ojciec.
To właśnie on sprawił, że mówię o niej w czasie przeszłym. - ciągnęłam swoją opowieść dalej chociaż po moich policzkach spływały już kolejne łzy. - Któregoś dnia poszłyśmy do niej, bo miała mi pokazać nowy telefon przysłany przez ciotkę z Anglii. Tak rzadko do niej chodziłyśmy.. W domu panował zawsze chaos, ciągłe kłótnie. Nigdy tam nie spędzałyśmy czasu. Ojciec alkoholik, który gwałcił Kamilę i jej matkę każdego wieczoru. Matka od pięciu lat nałogowa narkomanka, jak mawiałam kiedy była czysta " To jedyna rzecz, która potrafi jej zapomnieć o siniakach na całym ciele".
Siedziałyśmy na idealnie wprasowanej kołdrze, kiedy do jej małego niebieskiego pokoju wszedł jej ojciec. Krzyczał, szarpał ją i mnie. Wrzeszczał, że w przedpokoju leżą porozwalane książki. Bił ją tak mocno, że widziałam jak z każdym uderzeniem jej ciało robi się coraz bardziej wiotkie. Później jakby film mi się urwał, chyba dostałam w głowę czymś twardym do tej pory nie pamiętam. Następną sceną jest szpital i płacząca moja matka. Jej słowa, które do tej pory słyszę przed snem "Kamilka odeszła do nieba". Wtedy mój świat się zawalił. Odeszła dziewczyna, która była dla mnie wszystkim.
To wtedy poznałam ludzi, którzy sprawili że w wieku 14 lat co wieczór przychodziłam do domu naćpana. Szymek, ten Szymek z brązowymi oczami, który wbijał mi igłę w nadgarstek oraz ta Doma, której już nie ma. Dwa lata temu znaleźli ją zaćpaną w lesie. I jeszcze Ester, którego prawdziwego imienia nigdy nie poznałam. Najpierw był odwyk, potem leczenie psychiatryczne. Zadałam się z nimi, dlatego żeby uśmierzyć ból po stracie Kamy.
Dopiero później poznałam Michała i Goche, którzy sprawili, że się naprawdę podniosłam. - czułam, że mocno ściska moją dłoń.
- Kocham Cię i dziękuję, że mi to powiedziałaś. - szepnął Zbyszek całując moją dłoń.
- Prawdopodobnie to przez narkotyki zachorowałam.
W restauracji spędziliśmy jeszcze pół godziny, a potem Zbyszek odwiózł mnie do domu, a sam wrócił do mieszkania.
Tej nocy śniła mi się roześmiana 13-latka. 13-latka za którą tęskniłam od 9 lat - Kamila.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
PRZEPRASZAM !!
obiecuję, że to się już nigdy nie powtórzy. xd
Co tam u was słychać ?
U mnie nawet okk, rozdział miał być zupełnie o czym innym, ale jakoś tak wyszło. Gdybym coś naplątała, bo może coś się nie zgadzać, ze wcześniejszymi rozdziałami to znów PRZEPRASZAM !!
PP dla Zaksy. MP dla kogo ?
RESOVIA MOIM MISTRZEM JEST !
Pozdrawiam.. :)
- Dzień dobry. - powiedziałam uśmiechając się.
- Powiedz mi proszę co ty mu robisz, żeby był chociaż na godzinę był normalny, a nie taki narwany ? Jakieś tabletki uspokajające ? Już zaczynam mieć go dosyć. Chyba zadzwonię do Andrea zapytać się jak to robi, że Zbyszek wydaje się na zgrupowaniach taki normalny Hymm... Tak to dobry pomysł. - powiedział trener Kowal i odszedł. Chciało mi się z niego śmiać, ponieważ nie rozumiałam po co do mnie podszedł porozmawiać skoro sam odpowiedział sobie na pytania, ale nie ważne.
Odwróciłam się na pięcie i usiadłam na jednym z krzesełek na trybunach.
Trening nie należał do tych ciekawych i zapierających dech w piersiach. Był nudny i jednostajny. Całą godzinę zastanawiałam się jak można 60 minut serwować piłkę. Jedynie Kuba Woś i Ignaczak mieli zajęcie inne od pozostałych, ponieważ tarzali się po podłodze starając się odebrać, którąś z mocno zaserwowanych piłek.
Co druga piłka Zbyszka lądowała w rogu boiska z czego był ogromnie zadowolony Z każdym uderzeniem w pomarańczowe pole patrzył na mnie triumfalnym wzrokiem. Wiedziałam czego będzie chciał po treningu.
Moje przypuszczenia były prawidłowe. Po gwizdku trenera Kowala oznaczającego zakończenie treningu Zbyszek podbiegł do mnie, wziął mnie na ręce i z szaleńczym krzykiem popędził do nieznanego mi dotąd miejsca w rzeszowskiej hali.
Biegł tak szybko jakby nie trenował od miesięcy. Po chwili wbiegł do małego pomieszczenia, postawił mnie na ziemi i zaczął rozbierać. Ja zamiast oddać się chwili wybuchnęłam przerażającym śmiechem wprawiającym Zbyszka w osłupienie.
- Co jest ? Wiem, że to nie jest za przyjemne miejsce, ale nigdy nie robiłem tego w schowku. - powiedział z chytrym uśmiechem.
- Ale ja nie dlatego.. - wymusiłam przez śmiech te parę słów.
- No to co jest ?
- Jak miałyśmy z Kamilą po 13 lat , byłyśmy mini hotkami i po którymś meczu żeby dostać autograf jednego z siatkarzy wdarłyśmy się tutaj i schowałyśmy w tym właśnie schowku, ale nasza głupota była piorunująca, bo jedna ze sprzątaczek przez przypadek zamknęła nas tutaj. I tak właśnie w tym miejscu, w którym zamierzam z Tobą uprawiać seks spędziłam 2 godziny. - opowiedziałam Zibiemu historię, z której cała moja rodzina przez wiele lat miała niezły ubaw. Jednak i Zbyszek nie rozumiał "bólu psychicznego" jaki tu przeżyłam i także przez kolejne 5 minut zamiast przystąpić do akcji "rozbieranie" zaśmiewał się na całego.
- To co skończyłeś już ? - zapytałam lekko zirytowana.
- Yhymm..- powiedział przyciskając już swoje usta do mojej szyi.
Po około 30 minutach opuściliśmy schowek i udaliśmy się do szatni.
- To co jakaś kolacja ?
- Yhymm. - odpowiedziałam wsiadając do idealnie wypolerowanego auta Zbyszka.
Równo o 19 przekroczyliśmy próg rzeszowskiej restauracji Loft. Usiedliśmy przy małym stolika z dala od wszystkich.
- Dzień dobry, jestem Agnieszka i będę państwa obsługiwała, a oto karta. - powiedziała uśmiechnięta brunetka i odeszła od stolika.
- No to co zamawiasz ? - spytał Zibi znad menu.
- Pomidorową, a ty ?
- Schabowego - odpowiedział uśmiechając się.
Kolejne 20 minut spędziliśmy rozmawiając i śmiejąc się dopóki na naszym stole nie znalazł się schabowy i talerz zupy.
- Kochanie ?
- Hym ? - zapytałam przegryzając makaron z pomidorowej.
- Kto to jest ta Kamila, o której mi mówiłaś w schowku ?
- To była moja przyjaciółka..
- Była ?
- Była. - odpowiedziałam czując, że do moich oczu napływają łzy.
- Eej ! Kotuś co jest ? - zapytał widząc spływającą łzę po moim policzku.
- Mieszkałyśmy obok siebie, od zawsze. Odkąd pamiętam, zawsze była moją małą Kamilką, chociaż była ode mnie starsza. To ona zaraziła mnie miłością do siatkówki, pomarańczy i wszystkiego co piękne. Nauczyła mnie nigdy się nie poddawać. Jej odwaga czasami mnie przerażała, ale jak mawiała "Nigdy nie mów nigdy" więc robiła rzeczy, które ja uważałam za niemożliwe, których ja nigdy bym nie zrobiła. Była idealna. Uśmiech anioła,a charakterek diabełka. Włosy tak idealnie proste jakby używała prostownicy nałogowo. Duże niebieskie oczy, w których zatapiała się każda napotkana osoba. Wiecznie uśmiechnięta i pogodna, chociaż w głębi duszy pokrzywdzona przez los. Była zbudowana z zalet, miała tylko jedną wadę. Był nią jej ojciec.
To właśnie on sprawił, że mówię o niej w czasie przeszłym. - ciągnęłam swoją opowieść dalej chociaż po moich policzkach spływały już kolejne łzy. - Któregoś dnia poszłyśmy do niej, bo miała mi pokazać nowy telefon przysłany przez ciotkę z Anglii. Tak rzadko do niej chodziłyśmy.. W domu panował zawsze chaos, ciągłe kłótnie. Nigdy tam nie spędzałyśmy czasu. Ojciec alkoholik, który gwałcił Kamilę i jej matkę każdego wieczoru. Matka od pięciu lat nałogowa narkomanka, jak mawiałam kiedy była czysta " To jedyna rzecz, która potrafi jej zapomnieć o siniakach na całym ciele".
Siedziałyśmy na idealnie wprasowanej kołdrze, kiedy do jej małego niebieskiego pokoju wszedł jej ojciec. Krzyczał, szarpał ją i mnie. Wrzeszczał, że w przedpokoju leżą porozwalane książki. Bił ją tak mocno, że widziałam jak z każdym uderzeniem jej ciało robi się coraz bardziej wiotkie. Później jakby film mi się urwał, chyba dostałam w głowę czymś twardym do tej pory nie pamiętam. Następną sceną jest szpital i płacząca moja matka. Jej słowa, które do tej pory słyszę przed snem "Kamilka odeszła do nieba". Wtedy mój świat się zawalił. Odeszła dziewczyna, która była dla mnie wszystkim.
To wtedy poznałam ludzi, którzy sprawili że w wieku 14 lat co wieczór przychodziłam do domu naćpana. Szymek, ten Szymek z brązowymi oczami, który wbijał mi igłę w nadgarstek oraz ta Doma, której już nie ma. Dwa lata temu znaleźli ją zaćpaną w lesie. I jeszcze Ester, którego prawdziwego imienia nigdy nie poznałam. Najpierw był odwyk, potem leczenie psychiatryczne. Zadałam się z nimi, dlatego żeby uśmierzyć ból po stracie Kamy.
Dopiero później poznałam Michała i Goche, którzy sprawili, że się naprawdę podniosłam. - czułam, że mocno ściska moją dłoń.
- Kocham Cię i dziękuję, że mi to powiedziałaś. - szepnął Zbyszek całując moją dłoń.
- Prawdopodobnie to przez narkotyki zachorowałam.
W restauracji spędziliśmy jeszcze pół godziny, a potem Zbyszek odwiózł mnie do domu, a sam wrócił do mieszkania.
Tej nocy śniła mi się roześmiana 13-latka. 13-latka za którą tęskniłam od 9 lat - Kamila.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
PRZEPRASZAM !!
obiecuję, że to się już nigdy nie powtórzy. xd
Co tam u was słychać ?
U mnie nawet okk, rozdział miał być zupełnie o czym innym, ale jakoś tak wyszło. Gdybym coś naplątała, bo może coś się nie zgadzać, ze wcześniejszymi rozdziałami to znów PRZEPRASZAM !!
PP dla Zaksy. MP dla kogo ?
RESOVIA MOIM MISTRZEM JEST !
Pozdrawiam.. :)