środa, 30 stycznia 2013

26.Ufam Ci tak bardzo, że jestem wstanie powierzyć Ci całe swoje życie.


Obudziłam się koło 9 na 11 miałam iść na uczelnie. Zjadłam śniadanie, ubrałam się i pooglądałam trochę telewizji. Przed 11 wyszłam z domu. Od razu oślepił mnie biały puch pokrywający ziemie. Zakręciło mi się w głowie. Przez ostatnie dwa dni słońce teraz śnieg - masakra.
Wsiadłam do samochodu i przed 11 byłam na zajęciach. 
Kiedy usłyszałam, że mogę zacząć studiować w ciągu trwania roku byłam niesamowicie szczęśliwa. Jak mało kto lubiłam chodzić na wykłady i ćwiczenia, ponieważ wybrany przeze mnie kierunek był moim marzeniem. Zawsze chciałam pójść na biotechnologię, a następnie pracować w jakimś laboratorium. 
Dwugodzinne wykłady minęły w błyskawicznym tempie chociaż wykładowca był mężczyzną w podeszłym wieku mówiącym bardzo spokojnie. Denerwujące było to jak przeciągał niektóre wyrazy, ale i tak mimo to wykład okazał się ciekawy. 
Na przerwie wypiłam w kafejce kawę oraz spożyłam ciastko, a następnie czekały mnie ćwiczenia. Cieszyłam się na nie, ponieważ w Warszawie były one jednymi z moich ulubionych zajęć. 
Koło 17 wyszłam z uczelni i skierowałam się w stronę Podpromia gdzie byłam umówiona ze Zbyszkiem. 
- Aga ! - krzyczał niezwykle uradowany Zbyszek biegnący w moim kierunku. 
- Cześć ! Co się tak cieszysz ? - zapytałam. 
- Patrz, patrz ! - nadal krzyczał pokazując mi jakąś kartkę. Wzięłam ją do rąk i zaczęłam czytać 

" W imieniu Polskiego Związku Piłki Siatkowej mam przyjemność poinformować, że zawodnik: Zbigniew Bartman 
został powołany przez trenera Kadry i zatwierdzony przez Polski Związek Piłki Siatkowej do Kadry Narodowej w Siatkówce na sezon 2013...." 

- No i czego się tak cieszysz ? - zaśmiałam się. 
- Bo mam powołanie ! - krzyczał mi do ucha Zibi. 
- I to dla tego ? Przecież to było pewne. 
- Wcale nie. 
- Jak to ? Przecież głupotą byłoby nie powołać do kadry najlepszego atakującego Ligi Światowej 2012. 
- No niby tak...- odpowiedział Zbyszek robiąc minę myśliciela. 
- No widzisz. Ale i tak cholernie się cieszę i Ci gratuluję. - powiedziałam i namiętnie pocałowałam go w usta. 
- Dziękuję. - uśmiechnął się Bartman. 
Powołanie do kadry z szyków Resovii dostał także Krzysiek Ignaczak, Grzesiek Kosok, Piotrek Nowakowski oraz co było dla mnie miłą niespodzianką Kuba Woś. Czyli przyszły libero reprezentacji Polski. 
- Bartman ! Kurde, no. Co ja z Tobą mam !? Wracaj do treningu ! - krzyczał trener Kowal idąc w moim kierunku. 
- Dzień dobry. - powiedziałam uśmiechając się. 
- Powiedz mi proszę co ty mu robisz, żeby był chociaż na godzinę był normalny, a nie taki narwany ? Jakieś tabletki uspokajające ? Już zaczynam mieć go dosyć.  Chyba zadzwonię do Andrea zapytać się jak to robi, że Zbyszek wydaje się na zgrupowaniach taki normalny  Hymm... Tak to dobry pomysł. - powiedział trener Kowal i odszedł. Chciało mi się z niego śmiać, ponieważ nie rozumiałam po co do mnie podszedł porozmawiać skoro sam odpowiedział sobie na pytania, ale nie ważne. 
Odwróciłam się na pięcie i usiadłam na jednym z krzesełek na trybunach. 
Trening nie należał do tych ciekawych i zapierających dech w piersiach. Był nudny i jednostajny. Całą godzinę zastanawiałam się jak można 60 minut serwować piłkę. Jedynie Kuba Woś i Ignaczak mieli zajęcie inne od pozostałych, ponieważ tarzali się po podłodze starając się odebrać, którąś z mocno zaserwowanych piłek. 
Co druga piłka Zbyszka lądowała w rogu boiska z czego był ogromnie zadowolony  Z każdym uderzeniem w pomarańczowe pole patrzył na mnie triumfalnym wzrokiem. Wiedziałam czego będzie chciał po treningu. 
Moje przypuszczenia były prawidłowe. Po gwizdku trenera Kowala oznaczającego zakończenie treningu Zbyszek podbiegł do mnie, wziął mnie na ręce i z szaleńczym krzykiem popędził do nieznanego mi dotąd miejsca w rzeszowskiej hali. 
Biegł tak szybko jakby nie trenował od miesięcy. Po chwili wbiegł do małego pomieszczenia, postawił mnie na ziemi i zaczął rozbierać. Ja zamiast oddać się chwili wybuchnęłam przerażającym śmiechem wprawiającym Zbyszka w osłupienie. 
- Co jest ? Wiem, że to nie jest za przyjemne miejsce, ale nigdy nie robiłem tego w schowku. - powiedział z chytrym uśmiechem. 
- Ale ja nie dlatego.. - wymusiłam przez śmiech te parę słów. 
- No to co jest ? 
- Jak miałyśmy z Kamilą po 13 lat , byłyśmy mini hotkami i po którymś meczu żeby dostać autograf jednego z siatkarzy wdarłyśmy się tutaj i schowałyśmy w tym właśnie schowku, ale nasza głupota była piorunująca, bo jedna ze sprzątaczek przez przypadek zamknęła nas tutaj. I tak właśnie w tym miejscu, w którym zamierzam z Tobą uprawiać seks spędziłam 2 godziny. - opowiedziałam Zibiemu historię, z której cała moja rodzina przez wiele lat miała niezły ubaw. Jednak i Zbyszek nie rozumiał "bólu psychicznego" jaki tu przeżyłam i także przez kolejne 5 minut zamiast przystąpić do akcji "rozbieranie" zaśmiewał się na całego. 
- To co skończyłeś już ? - zapytałam lekko zirytowana. 
- Yhymm..- powiedział przyciskając już swoje usta do mojej szyi. 

Po około 30 minutach opuściliśmy schowek i udaliśmy się do szatni.
- To co jakaś kolacja ? 
- Yhymm. - odpowiedziałam wsiadając do idealnie wypolerowanego auta Zbyszka.
Równo o 19 przekroczyliśmy próg rzeszowskiej restauracji Loft. Usiedliśmy przy małym stolika z dala od wszystkich. 
- Dzień dobry, jestem Agnieszka i będę państwa obsługiwała, a oto karta. - powiedziała uśmiechnięta brunetka i odeszła od stolika. 
- No to co zamawiasz ? - spytał Zibi znad menu. 
- Pomidorową, a ty ? 
- Schabowego - odpowiedział uśmiechając się. 
Kolejne 20 minut spędziliśmy rozmawiając i śmiejąc się dopóki na naszym stole nie znalazł się schabowy i talerz zupy. 
- Kochanie ? 
- Hym ? - zapytałam przegryzając makaron z pomidorowej. 
- Kto to jest ta Kamila, o której mi mówiłaś w schowku ? 
- To była moja przyjaciółka.. 
- Była ? 
- Była. - odpowiedziałam czując, że do moich oczu napływają łzy. 
- Eej ! Kotuś co jest ? - zapytał widząc spływającą łzę po moim policzku. 
- Mieszkałyśmy obok siebie, od zawsze. Odkąd pamiętam, zawsze była moją małą Kamilką, chociaż była ode mnie starsza. To ona zaraziła mnie miłością do siatkówki, pomarańczy i wszystkiego co piękne. Nauczyła mnie nigdy się nie poddawać. Jej odwaga czasami mnie przerażała, ale jak mawiała "Nigdy nie mów nigdy" więc robiła rzeczy, które ja uważałam za niemożliwe, których ja nigdy bym nie zrobiła. Była idealna. Uśmiech anioła,a charakterek diabełka. Włosy tak idealnie proste jakby używała prostownicy nałogowo. Duże niebieskie oczy, w których zatapiała się każda napotkana osoba. Wiecznie uśmiechnięta i pogodna, chociaż w głębi duszy pokrzywdzona przez los. Była zbudowana z zalet, miała tylko jedną wadę. Był nią jej ojciec. 
To właśnie on sprawił, że mówię o niej w czasie przeszłym. - ciągnęłam swoją opowieść dalej chociaż po moich policzkach spływały już kolejne łzy. - Któregoś dnia poszłyśmy do niej, bo miała mi pokazać nowy telefon przysłany przez ciotkę z Anglii. Tak rzadko do niej chodziłyśmy.. W domu panował zawsze chaos, ciągłe kłótnie. Nigdy tam nie spędzałyśmy czasu. Ojciec alkoholik, który gwałcił Kamilę i jej matkę każdego wieczoru. Matka od pięciu lat nałogowa narkomanka, jak mawiałam kiedy była czysta " To jedyna rzecz, która potrafi jej zapomnieć o siniakach na całym ciele". 
Siedziałyśmy na idealnie wprasowanej kołdrze, kiedy do jej małego niebieskiego pokoju wszedł jej ojciec. Krzyczał, szarpał ją i mnie. Wrzeszczał, że w przedpokoju leżą porozwalane książki. Bił ją tak mocno, że widziałam jak z każdym uderzeniem jej ciało robi się coraz bardziej wiotkie. Później jakby film mi się urwał, chyba dostałam w głowę czymś twardym do tej pory nie pamiętam. Następną sceną jest szpital i płacząca moja matka. Jej słowa, które do tej pory słyszę przed snem "Kamilka odeszła do nieba". Wtedy mój świat się zawalił. Odeszła dziewczyna, która była dla mnie wszystkim. 
To wtedy poznałam ludzi, którzy sprawili że w wieku 14 lat co wieczór przychodziłam do domu naćpana. Szymek, ten Szymek z brązowymi oczami, który wbijał mi igłę w nadgarstek oraz ta Doma, której już nie ma. Dwa lata temu znaleźli ją zaćpaną w lesie. I jeszcze Ester, którego prawdziwego imienia nigdy nie poznałam. Najpierw był odwyk, potem leczenie psychiatryczne. Zadałam się z nimi, dlatego żeby uśmierzyć ból po stracie Kamy. 
Dopiero później poznałam Michała i Goche, którzy sprawili, że się naprawdę podniosłam. - czułam, że mocno ściska moją dłoń. 
- Kocham Cię i dziękuję, że mi to powiedziałaś. - szepnął Zbyszek całując moją dłoń. 
- Prawdopodobnie to przez narkotyki zachorowałam. 

W restauracji spędziliśmy jeszcze pół godziny, a potem Zbyszek odwiózł mnie do domu, a sam wrócił do mieszkania. 
Tej nocy śniła mi się roześmiana 13-latka. 13-latka za którą tęskniłam od 9 lat - Kamila. 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 

PRZEPRASZAM !!  

obiecuję, że to się już nigdy nie powtórzy. xd 
Co tam u was słychać ? 
U mnie nawet okk, rozdział miał być zupełnie o czym innym, ale jakoś tak wyszło. Gdybym coś naplątała, bo może coś się nie zgadzać, ze wcześniejszymi rozdziałami to znów PRZEPRASZAM !! 

PP dla Zaksy. MP dla kogo ? 

RESOVIA MOIM MISTRZEM JEST


Pozdrawiam.. :)

czwartek, 3 stycznia 2013

25. O szczęściu może mówić tylko ten, kto znajdzie w życiu kogoś takiego, kogoś, do kogo może się przytulić i zamknąć oczy. Nawet jeśli trwałoby to tylko chwilę lub jeden dzień.

Po paru godzinach lotu wysiadłam wraz ze Zbyszkiem na jednej z wysp położonych na Oceanie Indyjskim. Poczułam przyjemny, ciepły powiew wiatru na mojej zmęczonej twarzy. 
Cieszyłam się jak dziecko, że ten wyjazd jest jedynie przyjemnością, ponieważ ostatnie moje wypady za granicę były ogromnym cierpieniem. Były wyjazdami o życie. Podróżami do klinik, szpitali, lekarzy, białych sal. Były ciągłymi pożegnaniami i tęsknotą za bliskimi.
 Ten chociaż bez mamy, taty, przyjaciół był z osobą, której chce oddać resztę swojego życia. Z którą chce spędzić każdy dzień, dzielić pokój, łóżko, dom, rachunki, kłótnie, a potem zgody i pojednania. 

Szliśmy wtuleni w siebie nie potrzebując niczego. Chciałabym, żeby tak było już zawsze. 
- Nad czym tak myślisz ? - zapytała Zibi. 
- Nad tym jaką jestem szczęściarą. 
- Tak ? 
- Tak, bo mam Ciebie. - uśmiechnęłam się. 
- Kocham Cię. - delikatnie musnął moje wargi swoimi. 
Nasza droga z lotniska do wynajmowanego przez nas domku minęła dosyć szybko. 
Zawsze uwielbiałam jeździć samochodem, ale dzisiejsza podroż była spełnieniem marzeń każdego. Jechałam z ukochaną osobą po idealnie gładkim asfalcie, a za oknem podziwiałam widoki. Był to jeden z tych obrazów, zapierający dech w piersiach, o którym długo nie da się zapomnieć. Który śni Ci się każdej nocy i marzysz o nim w każdym złym momencie swojego życia. 
Widok, który jest warty opowiadania o nim przyjaciołom, rodzinie, znajomym oraz swoim dzieciom. 
Po około 20 minutach dojechaliśmy do małego drewnianego domu na plaży. 
Był niesamowity dwa małe pokoiki na górze, kuchnia i łazienka na dole oraz salon z tarasem wybiegającym na plaże. Wiedziałam, że wynajem musiał kosztować tysiące, ale Zbyszek zabronił mi pytać o cenę, bo jak mówił " 22 urodziny ma się tylko raz w życiu ". 
Stałam na tarasie i pozwoliłam swojemu ciało odpłynąć. Uszy skoncentrowane były na szumie fal, nos wchłaniał zapach lata oraz perfum Zbyszka. Byłam w siódmym niebie. 
- Co będziemy robić przez te dwa dni ? - zapytał zawadiacko Zibi. 
- A nie wiem, ja bym się opaliła. - zbyłam jego zapały seksualne. Zbyszek jedynie się zaśmiał i pociągną mnie na górę. 
- Co ty robisz ? - zapytałam kiedy siadł na łóżku, a mnie postawił koło jeszcze nierozpakowanej walizki. 
- Ubieraj się w strój i idziemy na plaże. - zaśmiał się. 
- Ok, ale wyjdź ! 
- Po co ? Mnie się wstydzisz ? - zapytał z głupkowatym uśmiechem. Pokręciłam niedowierzająco głową, stanęłam do niego tyłem i zaczęłam zdejmować bluzkę. Po chwili miałam na sobie kostium kąpielowy , a Zbyszek czarne kąpielówki, które idealnie podkreślały jego wyrzeźbiony tors. 
- Kochanie ? 
- Tak ? 
- Co ty tu masz ? - wskazał na moją kość biodrową. 
- Tatuaż - zaśmiałam się. 
- No widzę przecież, ale co oznaczają te liczby. 
- To data głuptasie. 
- Tak więc co wydarzyło się 12.06.2004 ? Czyli prawie 9 lat temu ?* 
- Poznałam Michała i Gośkę, oni też mają taki tatuaż. - odpowiedziałam. 
- A datę kiedy poznałaś mnie gdzie masz ? - zaśmiał się. 
- Zrobię jeśli ty też zrobisz. - odpowiedziałam mu pokazując język. 
- Dobra. -  powiedział i pocałował mnie w policzek. 
- To co idziemy ? 
- Yhym... 
Rozłożyłam fioletowy ręcznik na gorącym, nagrzanym piasku, Zbyszek zrobił to samo i położył się obok mnie. Czułam jak moje ciało oblewają słoneczne promienie. Uwielbiam to uczucie kiedy moje ciało zaczyna zmieniać kolor na brązowy. Byłam pod wrażeniem, że dzieje się to tak szybko. 
Przekręciłam się na brzuch i pozwoliłam, żeby teraz moje plecy delektowały się tym niesamowitym zjawiskiem. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziły mnie zimne, delikatne i mokre ręce, który obejmowały moje nagrzane ciało. Po krótkiej chwili zorientowałam się, że Zibi zamierza wrzucić mnie do wody. Zaczęłam się kręcić, ale Zbyszek był szybszy i już po chwili znalazłam się w błękitnej, przejrzystej wodzie. 
- Głupek ! - zaczęłam się śmiać podtapiając go. Niestety atakujący był sprawniejszy i silniejszy ode mnie, ponieważ po chwili to ja znalazłam się pod taflą wody.  

Koło 14 zjedliśmy obiad w pobliskiej knajpce, potem udaliśmy się na krótki spacer, a następnie znowu weszliśmy do wody. Bawiłam się z nim tutaj jak dziecko nie mające żadnych problemów. Po 20 zaczęło robić się ciemno więc udałam się pod prysznic. Ubrałam sukienkę a do tego baleriny. Zeszłam na dół i zobaczyłam Zbyszka stojącego na tarasie. Objęłam go od tyłu, a po chwili zauważyłam, że cały taras zastawiony jest kolorowymi, małymi świeczkami, a na środku na brązowym kocu stoi taca z przysmakami. Uśmiechnęłam się pod nosem i pocałowałam Zbyszka w policzek. 
Siedzieliśmy, zajadając się owocami morza. Cieszyłam się. Nie mogłam uwierzyć, że siedzę na tarasie na Malediwach z mężczyzną, którego rok temu traktowałam jedynie jako marzenie. Faceta, którego na żywo mogłam oglądać jedynie na meczach. Teraz mogłam go dotknąć, przytulić, poczuć smak jego ust. 
Po skończonym posiłku leżeliśmy wtuleni w siebie na idealnie miękkim kocu. Bawiło mnie to, że potrafiliśmy rozmawiać  o wszystkim nie mówiąc nic. Tak też było teraz. 
- Kochasz mnie ? - zapytał się mnie Zbyszek. 
- A ty mnie ? 
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. - zaśmiał się. 
- Kocham, kocham. 
- To dobrze. - odpowiedział i pocałował mnie w czubek głowy. Następnie jego delikatne pocałunki przeniosły się na usta, szyję, a ręce gładziły moje plecy. Po chwili pozbawił mnie sukienki, a ja odwzajemniłam się tym samym i Zbyszek został w samych bokserkach. 
Jego delikatny, miękki, ciepły język świdrował mój brzuch, piersi oraz dłonie. Co chwilę przegryzałam jego małżowinę. Wydawał on z siebie ciche pojękiwania. 
Wpatrywał się w moje oczy aby coś z nich wyczytać, jednak ja nie wiedziałam czego chce. Bałam się. Bałam się tego co miało za chwilę nastąpić. Chociaż czułam się niesamowicie w jego objęciach to towarzyszył mi strach. 
Pragnęłam go, a jednak się bałam czy to dziwne ? Nie wiem. 
Całował mnie po ramionach i szyi, a swoją prawą ręką gładził wewnętrzną część mojego uda. 
- Zbyszek, to mój pierwszy raz. - wyszeptałam mu do ucha. 
- Tak wiem, spokojnie. - odpowiedział, a po chwili pozbawił siebie i mnie resztek ubrań. Leżałam nago cicho pojękując z rokoszy jaką mi sprawiał językiem błądzącym po moich piersiach. Po chwili wszedł we mnie gwałtownie, ale też delikatnie. I nagle jakby za pociągnięciem magicznej różdżki wszystkie moje obawy zniknęły. 
Był tylko on, szum wody, zapach kolorowych świec oraz jego potu i perfum i byłam ja bezbronna 22-latka poddana tak niesamowitemu uczuciu. 
Poruszał biodrami wywołując u mnie i u siebie ciche jęki i co paro minutowe krzyki. 
Co chwilę do rzeczywistości przywoływały mnie deski z podłogi tarasu, które wpijały się w moje nagie plecy. Dzięki nim nie odpłynęłam i nie straciłam kontroli nad sobą. 
Jednak po chwili one już nie dawały rady, bo Zbyszek co raz mocniej manewrował biodrami wprawiając mnie w jeszcze większy zachwyt. 
Po paru minutach uniesienia wszystko się skończyło. Leżeliśmy nago zapominając o całym świecie. W tej chwili byliśmy sobą. Nie wstydziliśmy się tego. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam Zbyszka jakiego nie widziałam jeszcze nigdy. Nie był to napalony, szalony, energiczny Zbigniew Bartman z telewizji, czy z boiska. Nie był to człowiek, którego zagrywki przekraczały 100 km, a ataki potrafiły przysporzyć problem niejednemu najlepszemu przyjmującemu. Ale był to czuły, delikatne mężczyzna, którego poznałam, w którym się zakochałam. 
Skłamałabym jeśli powiedziałabym komuś, że zakochałam się w tym Zbyszku z boiska, bo to nie prawda. Spodobał mi się ten Bartman, który przysyłam mi różowe róże i dzień przed swoim przylotem do Paryża informował mnie, że ma taki zamiar. 

Następny dzień spędziliśmy podobnie. Wstaliśmy koło 11 zjedliśmy śniadanie na tarasie, a resztę dnia spędziliśmy delektując się promieniami słońca co chwilę wchodząc do wody. Niestety wieczorem trzeba było już wracać, ponieważ trwał sezon ligowy, a Zbyszek dostał jedynie 3 dni urlopu. Tak więc po 20 siedzieliśmy w samolocie lecącym na warszawskie Okęcie. 



----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 
* w opowiadaniu jest luty 2013. :P  

Przepraszam, ale jestem chora..:( 
I nie miałam siły nic napisać. 

Jedna ze scen w dzisiejszym epizodzie dla mnie do napisania była makabrą. haha 
Mam nadzieje, że jakoś wyszła.  
Mam dla was jedną ważną wiadomość. 
Jeszcze 5 rozdziałów i EPILOG !  
Niektórzy się cieszą z tego powodu XD a Ci co nie za bardzo to niech się nie martwią. 
Mam pomysł na kolejne opowiadanie. 
Ale nie wiem jeszcze kiedy zacznę je publikować. Najpierw muszę sobie poukładać wszystko poza internetem w moim małym bagienku jakim jest moje życie. 

*****

Czego wam życzyć na ten Nowy Rok 2013 ? 
Nie wiem, każdy marzenia i plany ma inne. Każdy inaczej chce przeżyć ten rok. 
Myślę jednak, że najważniejsza w życiu jest miłość. Bo bez niej nic nie potrafilibyśmy zrobić. Tak więc życzę wam miłości. Nie chodzi mi o tą, którą darzy was wasz chłopak czy dziewczyna, chociaż tej też wam życzę. Ale przede wszystkim chodzi mi o miłość matczyną, ojcowska, braterską, babciną. Życzę wam abyście poczuli smak takiej właśnie miłości. 
Aby wszystkie wasze marzenia się spełniły, bo marzenia są po to aby je spełniać prawda ? 
Aby ten rok był lepszy od poprzedniego. 
Abyście odnosili sukcesy, nie tylko te sportowe ( bo wiem, że mam parę siatkarek jako czytelniczek ) ale też sukcesy życiowe jakimi są osiągnięcia np. w szkole ( tak wiem zły przykład :P ). 
A także życzę wam tego co życzę sobie i naszym orłom. Zwycięstw ! Tak, wiem nie wszytko da się wygrać, czasem trzeba zejść z boiska ze spuszczoną głową, ale chciałabym żebyśmy dumni schodzili po tych najważniejszych meczach. 
Życzę wam łez ( tak wiem dziwne życzenie ), ale życzę wam tych łez, które dzięki naszym siatkarzom na mojej twarzy goszczą bardzo często. Łzy szczęścia, wzruszenia. 
W tym roku mamy 2 bardzo ważne turniej reprezentacyjne. Moim i myślę, że waszym największym pragnieniem jest usłyszeć Mazurka Dobrowskiego na LŚ 2013 i Mistrzostwach Europy ! 
Tego wam życzę ! 
Życzę wam po prostu tego co najlepsze ! 

Idalia/