środa, 31 października 2012

4. Chcę walczyć, chodź bym nie miała siły.

Obudził mnie głośny dźwięk budzika. Była 9. Ubrałam się i zeszłam na śniadanie. Siatkarze już jedli, zauważyłam Kryśkę przy jednym ze stolików. Zmierzałam w jej kierunku, czułam na sobie wzrok Bartka, starałam się jednak tego nie ukazywać.
Przy śniadaniu było wesoło, chociaż przy stoliku siedziałam jedynie z Kryśką.
- Co się wczoraj stało na treningu ? - zapytała Krystyna podejrzliwie.
- Ale co ? Nie nic. - odpowiedziałam.
- Andrea mi się wygadał..
- No bo zakład przegrałam. - czułam się lekko zawstydzona. Nagle poczułam jak ktoś nakłada mi na oczy swoje ręce.
- Zgadnij kto to ? - usłyszałam męski bardzo seksowny głos.
- Bartek ?
- A kto by inny ? Co dzisiaj porabiasz ?
- Nie wiem myślałam, że pozwiedzam okolice. - Bartek przysiadł się do naszego stolika.
- Aaa..
 - A co ?
- Sądziłem, że uda mi się wyciągnąć Cie na jakąś kolację po treningu.
- Haha, a skąd wiesz, że nie zrezygnuję z wycieczki na rzecz kolacji ?
- A chciałbyś pójść ze mną na kolację ?
- Oczywiście - uśmiechnęłam się. Wstałam od stołu i wraz z Bartkiem udałam się w stronę pokoi. Chłopcy mieli o 11 trening następnie jakieś zajęcia ja w tym czasie udałam się z Kryśką na spacer oraz pozwiedzałyśmy trochę okolicę. 
O 18 byłam umówiona z Bartkiem. Koło 16:30 zaczęłam przygotowania. Bardzo się cieszyłam, że jednak zabrałam ze sobą jakąś sukienkę i to właśnie ją założyłam. Zrobiłam lekki makijaż i pofalowałam włosy. Musiałam przyznać wyglądałam genialnie. Parę minut po 18 weszłam do dużego przestronnego holu. Bartek już na mnie czekał.
- Hej. Wyglądasz..genialnie.- zaśmiałam się. 
- Tobie też niczego nie brakuję. 
Parę minut później byliśmy w bardzo eleganckiej restauracji. Ja zamówiłam łososia w kremie, a Bartosz de-volaya. Cały wieczór spędziliśmy doskonale. Wtedy pierwszy raz tak naprawdę dotarło do mnie, że nie chce umierać. Chcę walczyć ! 
Przed 20 wróciliśmy do pensjonatu, Bartek odprowadził mnie do drzwi. 
- W końcu i tak się całowaliśmy. - uśmiechną się i znów poczułam smak jego ust. Nie był to jednak zwykły buziak taki jak przed dobą, był inny.. bardziej namiętny, ale zarazem czuły. Zasnęłam bardzo szybko jak zawsze ze słuchawkami w uszach. 
Rano obudziła mnie piosenka, która zawsze napawa mnie energią. Wzięłam prysznic ubrałam się. Nagle usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Moim gościem okazał się Bartek, który chciał iść ze mną na śniadaniu, 

Parę dni później
              
       Niestety musiał nadejść piątek, czyli dzień w którym żegnam się na zawsze ze Spałą i za pewne z większością siatkarzy. Cały tydzień spędziłam z Bartkiem. Naprawdę bardzo go lubię może nawet kocham. Pożegnanie było bardzo smutne. Polubiłam ich wszystkich  Tych cichych ale i też tych stale rozrabiających. Tych, którzy byli stałymi osobnikami bawiącymi wszystkich, ale też tych którzy raczej bawili się obecnością tych pierwszych. Chociaż czułam, że chłopaki mi współczuli to miałam wrażenie, że traktowali mnie bardzo normalnie. Nie ukrywam, że w czasie pożegnania popłynęło parę łez oczywiście wszystkie były moje. Umówiłam z Bartkiem, że przyjedzie on do mnie w przyszłym tygodniu. Oczywiście nie obyło się bez buziaka i bez wycia siatkarzy. Naprawdę będę za nimi tęsknić. W czasie pożegnania dostałam od każdego różę oraz buziaka w policzek oczywiści. Każdy siatkarz szeptał mi do ucha najróżniejsze rzeczy od szybkiego powrotu do zdrowia do gromadki dzieci z Bartkiem. Jedynie Misiek szepnął mi coś innego.  

Całą drogę do Rzeszowa zastanawiałam się nad słowami Kubiaka. 
- Nie widzisz co z Bartkiem robicie Zbyszkowi ? - całą drogę słyszałam te słowa. Nie mogłam pojąć co mu robimy o co mu chodziło. Z moich zamyśleń wyrwała mnie Kryśka.
- Eej ! Wszystko okej ? Jesteś taka zamyślona. - ufałam jej, wierzyłam chociaż znałyśmy się tak krótko to wydawało mi się że mogę nazwać ją przyjaciółką. Dlatego też opowiedziałam jej całe zajście z Dzikiem. 
- I ty jeszcze nie wiesz o co chodzi ? - kompletnie nie rozumiałam jej słów.
- Ale co ? 
- Wiesz, że Zibi przyjaźni się z Kubiakiem. Oni mówią sobie wszystko  a zresztą nie trzeba się z nim przyjaźnić aby zrozumieć o co chodziło. Zbyszek od początku na Twój widok ślini się do Ciebie. Zakochał się chłopak, a ty z Bartkiem na jego oczach robicie mu coś takiego. - zaśmiałam się. 
- Taa jasne. - nałożyłam słuchawki w uszy i pogrążyłam się w myślach. Moje myśli biły się ze sobą. Ja biłam się z nimi. Może faktycznie Kryśka miała racje, przecież było tyle sytuacji, które by na to wskazywały, ale zawsze wydawało mi się że to Zibi jest bardziej odważny bardziej stanowczy, że to Bartek musiałby robić jakieś podchody. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. O 20 byłam już w domu. Opowiedziałam mamie wszystko łącznie co połączyło mnie z Bartkiem. Moja mama była odkąd 
pamiętam moją przyjaciółką. Jednak nie powiedziałam jej o Bartmanie  bo sama nie wiedziałam co się wydarzyło.. 


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 

Wydaję mi się że nikt tego nie czyta.. :( 
Ale nie ważne, nie należy się poddawać.


poniedziałek, 29 października 2012

3. Tak bardzo tego chcę, a jednak się boję.

Posiłek minął bardzo szybko, ale i wesoło. Co chwilę słychać było jak któryś z chłopków żartuje. Przy okrągłym stole siedziałam z Kryśką, Cichym Pitem, który wcale nie wydawał mi się taki cichy oraz z Bartkiem Kurkiem. Nie myliłam się co do Kurasia jest naprawdę genialny. Po skończeniu obiadu była sjesta. Spędziłam ją na drzemce. Obudziły mnie głośne krzyki z pokoju obok. Poszłam zobaczyć co tam się dzieje. Grzecznie zapukałam, ale odpowiedziały mi jedynie krzyki i śmiechy. Lekko uchyliłam drzwi i zobaczyłam za nimi Grześka Kosoka. Weszłam do pokoju, chłopcy przywitali mnie bardzo entuzjastycznie. 
- Nie przeszkadzam ? - zapytałam nieśmiało. 
- Coś ty ! Wchodź ! - odpowiedziała mi uśmiechnięty Zibi. Chłopaki grali na Xboksie. Siadłam obok ZB9 i patrzyłam jak Kuraś z Igłą grają w wirtualnego tenisa. Było to bardzo śmieszne, ponieważ chłopakom nie za bardzo to wychodziło. 
- Dlaczego się tak z nas śmiejesz ? - zapytał się mnie Krzyś. 
- Bo grać w tenisa nie potraficie. - powiedziałam przez śmiech. 
- Mówisz ? No to pokaż panna co potrafisz. - zaśmiałam się, wstałam po czym stanęłam w odpowiednim miejscu. Byłam bardzo pewna siebie, ponieważ 5 lat trenowała tenisa ziemnego - wychodziło mi to bardzo dobrze, w końcu miałam sporo sukcesów w tej dziedzinie. Najpierw pokonałam Igłę, Kosoka i Miśka, który tłumaczył się, że boli go noga dlatego przegrał. Nagle wstał pewny siebie Kurek. 
- Zakład, że wygram ? - zaśmiałam się. 
- Dobra ale o co ? - usłyszałam wycie i śmiechy chłopków. 
- Jeśli wygrasz będę Ci służyć do końca Twojego pobyty tutaj. 
- Okej, a jeśli ty przegrasz ? - zapytałam. 
 - Dostanę buziaka - tu palcem wskazującym pokazał na swoje usta. Okrzyki siatkarzy wzmogły się, jedynie Zbyszek patrzył to na mnie to na Kurasia. Był widocznie zasmucony. Nie sądziłam, że Bartek jest taki odważny. 
- Zgoda - odparłam. Graliśmy długo, nie wiedziałam, że Kurek tak dobrze gra, bo w meczu z Igłą tego nie pokazywał. Pierwszy set był dla mnie, drugi dla Bartosza. W trzecim gra była bardzo zacięta jednak to Bartek okazała się lepszy i wygrał cały mecz. Jego radość była niesamowita skakał, cieszył się. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Nagle zdałam sobie sprawę, że muszę pocałować Bartka. 
- Jestem zmęczona, do zobaczenia później  - zaczęłam iść w stronę drzwi, nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię. 
- Ej ! A moja wygrana ? - oczy Bartka zaświeciły się. 
- Później - zaśmiałam się i wszyłam z pokoju. 


Po parunastu minutach w swoim pokoju zdałam sobie sprawę co muszę w najbliższym czasie zrobić. Nie byłam pewna czy mam się cieszyć czy nie. Tak bardzo się bałam, że jeśli go pocałuję to się w nim jeszcze bardziej zakocham. A tego bym nie zniosła. Po co mam się zakochiwać na rok.. na rok swojego życia ? Włożyłam słuchawki w uszy i poszłam zobaczyć trening chłopków. Siadłam na trybunach najdalej od boiska, żeby nikt mnie nie zauważył nie chciałam żeby któryś z chłopców znów domagał się spełnienia przegranego zakładu. Po paru minutach zauważyłam patrzącego się na mnie Zbyszka. Położyłam palca na usta w geście, aby nikomu nie mówił, że tu jestem Zibi przytakną głową na zgodę i wrócił do dalszej części treningu. Któryś z siatkarzy w czasie przerwy zauważył mnie i na hali rozległ się hałas. Chłopcy domagali się całusa ja jedynie uśmiechałam się nie wiedziałam co zrobić.
 W końcu wstałam i weszłam na płytę boiska. Te trzy kroki, które miałam wykonać w kierunku Bartka ciągnęły się w nieskończoność. Widziałam jego uśmiech, jego szczęście... Stanęłam na palcach i zanużyłam się w jego miękkich ustach.. Ten pocałunek trwał zaledwie kilka sekund, ale była to najpiękniejsza chwila w moim życiu. Zawsze chciałam poznać Kurasia, ale nigdy nawet w najśmielszych marzeniach nie pragnęłam go pocałować. W hali rozległ się jeszcze większy hałas niż przed paroma minutami. Siatkarze wyli i uśmiechali się tajemniczo. Odwróciłam się na pięcie i opanowanym krokiem, a raczej starałam się żeby taki był udałam się do pokoju. 
---------------------------------------------------------------------------------------------------- 
A jednak udało się coś naskrobać. :P 
Sovia górą. ! 
W pewnych momentach meczu co prawda myślałam, że przegramy,ale do końca wierzyłam w pasiaków. I stało się 3:0 dla Resoviaków. ! :D

niedziela, 28 października 2012

2. Moje oczy napełniały się łzami..

Obudził mnie głośny dźwięk budzika. Była 6 nie miałam siły wstać, ale cel tej tak wczesnej pobudki był tak cudowny, że z uśmiechem podniosłam się z łóżka. Zjadłam musli, wzięłam prysznic i kończyłam pakowanie kiedy usłyszałam głośne wołanie z dołu. To Kryśka, weszła do pokoju i pomogła znieść moje rzeczy do jej czarnego Audi. Podróż mijała szybko i chociaż wiedziałam dokąd jadę nadal nie mogłam w to uwierzyć. Nie mogłam zdać sobie sprawy z tego, że ich spotkam, że ich dotknę na samą myśl o tym do moich oczu napływały łzy.. Chociaż Kryśkę znałam krótko, bo jeden dzień bardzo dobrze się z nią dogadywałam. Całą drogę śmiałyśmy się, śpiewałyśmy, gadałyśmy.  Po około 4 godzinach drogi zobaczyłam na zielonej tablicy duże litery - SPAŁA . Moja towarzyszka bardzo dobrze znała drogę do ośrodka jak się później dowiedziałam już parę razy swoich podopiecznych zabierała w to miejsce by mogli spełnić swoje marzenie.  
Po paru minutach drogi zauważyłam duży obiekt. Był to cel naszej drogi - Ośrodek Przygotowań Olimpijskich w Spale. Wbiłam paznokieć w nadgarstek, ale nic się nie stało nadal tam byłam. 
- Więc to nie sen. 
- Przepraszam, co mówiłaś ? - zapytała się mnie z zainteresowaniem Krystyna 
- A nie, nic. - uśmiechnęłam się. Zaparkowałyśmy samochód na parkingu, wzięłyśmy nasze bagaże i udałyśmy się do recepcji. Siedziała tam uśmiechnięta kobieta o imieniu Joanna od razu rozpoznała Kryśkę - no tak to nie pierwszy raz kiedy Krystyna odwiedza ten genialny obiekt. Aśka zaprowadziła nas do naszych pokoi. Mój był bardzo przytulny chociaż był spory. Miał czekoladowe ściany i długie łóżka no tak dostosowane do naszych złotek. Miałam w pokoju balkon z widokiem na spalskie lasy. Zaczęłam się rozpakowywać kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. 
- Proszę ! 
- No hej. Jak pokój ? - uśmiechnęła się Kryśka.
 - Wszystko ok. 
- Gotowa spełnić swoje największe marzenie ? Chłopcy maja teraz trening,ale za 10 minut kończą więc umówiłam się z Andrea, że o 13 będziemy w holu. 
- Dobra 
- To do zobaczenia. - spojrzałam na zegarek była 12:30. O matko ! Już tak późno ! Nigdy nie byłam tandetnym plastikiem martwiącym się o wygląd, ale teraz naprawdę się przejęłam. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się , lekko musnęłam rzęsy tuszem po czym pewnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Wstąpiłam po Kryśkę i obie udałyśmy się do holu. Chociaż udawałam, że wszystko jest okej to tak naprawdę przechodziły mnie ciarki, bałam się . Tak bardzo się bała. Nawet nie wiedziałam dlaczego. Chyba tego, że nie będą tacy jak mi się wydawali. 
- Gotowa ? - z moich zamyśleń wyrwała mnie Kryśka. 
 - Chyba tak. - otworzyła drzwi, a moim oczom ukazały się moje marzenia, moje sny, moje pragnienia. 25 facetów nie byle jakich, bo z Reprezentacji Polski w Piłce Siatkowej Mężczyzn  specjalnie dla mnie zgromadziła się w holu. 
Do moich oczu już po raz kolejny w tym dniu nagromadziły się łzy. Łzy szczęścia.. zaczęły spływać po policzkach. Kryśka mocno uścisnęła moją dłoń. Zrobiłyśmy parę kroków do przodu. Nagle przed moimi oczami stanął nie kto inny jak ciekawski, wesoły Krzysztof Ignaczak.. 
- No cześć, Krzysiek jestem - powiedział, zaśmiałam się. 
- Wiem, wiem. Agata.  
- Ale nie płacz. - przed moimi zapłakanymi oczami stanął Zbigniew Bartman. tak ten Zbigniew Bartman. 
- No widzisz do czego doprowadziłeś kobieta przez Ciebie płacze. - zaśmiał się Zbyszek. Po kolei każdy z siatkarzy zaczął mi się przedstawiać, chociaż dokładnie wiedziałam jak się nazywają. Każdy obdarował mnie swoim promiennym uśmiechem. Czułam się jak w bajce. 
Dochodziła godzina 14 a my nadal siedzieliśmy w holu śmiejąc się i gadając. Miałam wrażenie, że znam ich całe życie. Nagle odezwał się Andrea, że czas iść na obiad. Chłopcy byli chyba już bardzo głodni, bo pobiegli do stołówki a ja z Kryśką zostałyśmy z tyłu. 
 Lubią Cię. - uśmiechnęła się. - Jesteś już 10 osobą, która przyjeżdża ich poznać i nigdy się tak nie zachowywali, a w szczególności Zibi. - tu znacząco zmarszczyła brwi. Dałam jej kuksańca w brzuch, po czym udałam się do stołówki. 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------ 
Przepraszam, że taki krótki, ale idę oglądać mecz Jastrzębski Węgiel Resovia. Miałam na nim być, ale niestety się nie udało. :P 
Następną notkę spróbują napisać jutro, ale nie wiem czy zdążę więc na pewno będzie w środę. :D  

Kto wygra mecz ? Sovia !
Kto ?  Sovia !
Kto ? Sovia, Sovia, Sovia ! 

sobota, 27 października 2012

1. Pogubiona w największych marzeniach, pragnieniach i snach.

Około godz. 10 przez moje okno wpadło parę promieni gorącego słońca. wstałam z łóżka ubrałam się po czym zeszłam na śniadanie. Byłam w domu sama rodzice byli w pracy, mój brat jest ode mnie starszy ma własną rodzinę, mieszka w Krakowie. Zawsze był dla mnie wsparciem, chociaż w dzieciństwie i w czasach młodzieńczych nigdy dobrze się nie dogadywaliśmy może dlatego nauczyłam się nie poddawać. Zawsze po takiej bezsensownej kłótni czy bijatyce nie poddawałam się nie odchodziłam ze spuszczoną głową... to ja musiałam być górą, chociaż byłam młodsza, słabsza. 
Zjadłam naleśniki ( moje popisowe danie- jestem genialną kucharką) posłuchałam wiadomości co kocham robić, uwielbiam być na bieżąco w sprawie mniejszej ale i większej wagi. Co raz częściej zastanawiałam się jak spędzić mój ostatni rok. Zawsze marzyłam aby moje życie było wyjątkowe, abym niczego nie żałowała. Miałam tyle planów.. często moi znajomy śmiali się że mam 21 lat i całe życie zaplanowane. Każdą minutę.. ale jak spełnić je w ciągu tak krótkiego czasu ? Nagle usłyszałam długi, głośny dźwięk dzwonka. Wstałam z krzesła po czym udałam się do wejścia. Z impetem otworzyłam drzwi  za którymi stała niewysoka, uśmiechnięta kobieta. 
- Nazywam się Krystyna Żuk z Fundacji Spełnij Marzenia. Czy zastałam panią Agatę Dobrowską ? 
- Tak to ja.
- Aha. Byłam umówiona z pani mamą. 
- Ah.. tak. Proszę wejść. - Faktycznie coś mi mama wspominała o tej fundacji ale nie sądziłam, że chce z niej skorzystać. Zaprosiłam kobietę do przestronnego, jasnego salonu. Dopiero teraz zauważyłam, że jest niewiele starsza od mnie. Po paru minutach z dwoma kubkami aromatycznej, zielonej herbaty oraz talerzykiem pierników usiadłam obok mojej rozmówczyni. Na początku opowiedziałam jej o sobie o moich znajomych oraz rodzinie. Kryśka, bo tak kazała do  siebie mówić opowiedziała mi historię jej życia. Nie myliłam się była 2 lata starsza. Skończyła pedagogikę na UJ po czym wróciła do swojego oraz mojego rodzinnego miasta Rzeszowa. Opowiedziała mi że marzy jej się gromadka dzieci i duży pies. Nagle przerwałam jej potokiem moich słów, moich marzeń. Z każdym kolejnym zdaniem po moich policzkach spływały grube, słone łzy. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że to koniec.. 
Płakałam głośne, długo i nie przerwanie. Zaczynałam dusić się łzami. Wiedziałam, że w końcu musiało to nastąpić. Przecież nie jestem ze stali. Jestem kruchą 21-letnią Agatką pełną marzeń i pomysłów na życie, planów, które przerwała jedna straszna wiadomość. Kryśka patrzyła na mnie, miała coś takiego w oczach, że miałam wrażenie, że mnie rozumie. Nie myliłam się.. chwilę później dowiedziałam się o jej siostrze, która miała białaczkę. Z dwóch największych swoich marzeń zdążyła spełnić tylko jedno, dlatego Krystyna pomaga ludziom takim jak ja. Ludziom, którym można pomóc jedynie spełniając ich marzenia. Przestałam płakać " Agata weź się w garść ! "  mówiła mi mój wewnętrzny głos. Nagle usłyszałam spokojny, opanowany pełen ciepła głos Kryśki : 
- Powiedz co chcesz zrobić najpierw ? - Uśmiechnęłam się.  
- Zjadłabym pieguski ! 
Postanowiłyśmy zacząć od właśnie takich drobnych rzeczy. Ruszyłyśmy w stronę sklepu. W drodze powrotnej zatrzymałyśmy się w parku. Omawiając dalszą współpracę. Następny punkt okazało się czymś prostym w wykonaniu. Wystarczył jeden telefon i już jutro miała zaplanowany wyjazd do Spały. Ale czy ja emocjonalnie byłam gotowa spotkać moje autorytety ? Osoby, które oglądam w telewizji czy też na meczach ligowych. No ale cóż jak nie teraz to już nigdy.. jutro miało spełnić się moje największe marzenie, miałam osobiście poznać ludzi, których podziwiam, na których się wzoruję.. Koło godziny 16 pożegnałam się z Kryską oraz umówiłam się z nią, że przyjedzie po mnie jutro o 8 z rana. Wróciłam do domu. Mama kończyła gotować obiad, opowiedziałam jej co się dzisiaj wydarzyło oraz o jutrzejszym dniu. Po obiedzie stałam się senna. Położyłam się spać. Obudziło mnie głośne pukanie w drzwi. Spojrzałam na zegarek była 18:30. Wstała z łóżka, ogarnęłam włosy po czym wpuściłam mojego gościa. Okazała się nim moja najlepsza przyjaciółka Gośka. Miło spędziłyśmy czas śmiejąc się, gadając, chociaż na chwilę pomogła zapomnieć mi o wszystkim. Koło godziny 20 Gosia opuściła mój dom. Ja natomiast zaczęłam się pakować, ponieważ w Spale miałam spędzić całe 7 dni. 7 dni z siatkarzami ! Tej nocy śmiałam o Bartoszu Kurku, w którym była odkąd pamiętam bardzo zauroczona... 
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------  


piątek, 26 października 2012

Prolog.

Po trzech dniach od tego piekielnego momentu, kiedy dowiedziałam się że mam raka żyję już trochę inaczej. Wiem, że został on za późno stwierdzony. Mam około roku na to żeby zrobić rzeczy, które miałam zrobić  wciągu 70 lat.. czuję się okropnie. Rok na to żeby spełnić wszystkie swoje marzenie, pragnienia, żeby pożegnać się z najbliższymi. Wróciłam do Rzeszowa, byłam w Warszawie sprzedałam mieszkanie, rzuciłam studia. Nie chce uczyć się rzeczy, które i tak mi się nie przydadzą. 
Codziennie obserwuję matkę, która udaję, że nie płacze.. Nawet ojciec, który zawsze wydawał mi się trochę niewrażliwą osobą jest ostatnio zamyślony. Ja jestem silna - mam to po nim. Nie płacze, bo wiem że nic mi to nie da, ale czuję gniew, cały czas zadaje sobie pytanie dlaczego. ?   

--------------------------------------------------------------------------------- 

Prolog powinien zachęcać. Być genialny, ale mój nie za bardzo mi wyszedł. Następny rozdział jest lepszy. :) 

Początki zawsze są trudne.


Witajcie . :) 
Ten blog będzie po części o siatkarzach. 

                                                                    Główna bohaterka 

                                                             Agata Dobrowska 

                Ładna blondynka o niebieskich oczach, której z pozoru życie jest idealne do czasu...