22 kwietnia - dzień, na który czekała cała siatkarska Polska od prawie pół roku.
Siedzę na rzeszowski Podpromiu i wyczekuję gwizdka oznaczającego rozpoczęcie boju o Mistrza Polski. Tak jak dokładnie rok temu cała hala tonie w biało-czerwonych barwach, publiczność gotuje się od prawie 30 minut, a transparenty szaleją w każdej części trybun. Ja tak jak większość kibiców siedzę z wypiekami na twarzy wyczekując jednego z najważniejszych momentów meczu. Pomiędzy pasami bieli i czerwieni można zauważyć kolory Jastrzębia, które jak to na najlepszego przyjaciela przystało mieszają się z tłumem, wykrzykując nazwę miejscowego zespołu. Kolejne kolory, który przedzierają się przez barwy Sovii to biało-niebiesko-czerwone mundurki kibiców Zaksy, którzy z małą korzyścią próbują przekrzyczeć pasiaków.
W końcu nadchodzi długo wyczekiwany moment i niebiesko-żółta mikasa odbija się od palców rzeszowskich siatkarzy. Pierwszy set to mordęga nie tylko graczy, którzy przy stanie 30 do 29 walczą z własnym godzinnym wyczerpaniem, ale także ból kibiców, którzy kurczowo ściskają kciuki i wyczekują gwizdka oznaczającego, że rzeszowiacy zdobyli punkt i nadal gramy tego seta.
Jednak mimo całej wiary pierwszy set pada łupom Zaksy, a biało-czerwono-niebiescy kibice szaleją !
Jednak mimo całej wiary pierwszy set pada łupom Zaksy, a biało-czerwono-niebiescy kibice szaleją !
Kolejne 3 minuty ciągnął się w nieskończoność. Całą przerwę patrzę na Zbyszka, zaciskającego zęby, aby nie okazać wszystkim kibicom bólu w prawej łydce, który towarzyszy mu od 2 tygodni. Cała ta sprawa została zatuszowana przez klub, aby nie zrodziły się niepotrzebne negatywne myśli przed wielkim finałem. Znam Zibiego bardzo dobrze więc wiem, że nie podda się w tym momencie i mam rację, ponieważ już po chwili odbiera atak Michała Ruciak. Niedokładna wystawa do Paula i pierwszy punkt dla drużyny Zaksy, ale nadal nie zmienia to nastawienia rzeszowsko-jastrzębskich kibiców. Drugi set jest pełny stresu i niedokładności z obu stron. Idą łeb w łeb do końca drugiej przerwy technicznej. Po długim i przeciągłym gwizdku jednego z najlepszych polskich sędziów zaczyna się od nowa batalia po złoto. Na stanie 19 do 17 dla Zaksy na zagrywkę wchodzi Łukasz Perłowski, który po chwili swoim flotem totalnie wybija z rytmu grę przeciwników.
Trener Daniel Castellani nie wytrzymuje nerwowo tak wyśmienitych zagrywek Łukasza i bierze czas. Mimo chęci kędzierzyńskich zawodników to Resoviacy nadają rytm gry i już po chwili w całym meczy jest 1 do 1.
Trzeci set zaczyna się wyśmienicie dla nas, to my wciąż jesteśmy górę kiedy przy stanie 16 do 18 na parkiet upada rozgrywający Zaksy - Paweł Zagumny. Mimo, iż cała hala duchem i ciałem jest za Resovią to w tym momencie przestaje to mieć znaczenie. Cała sala zamiera chociaż znajduje się na niej około 6 tys. ludzi to nie słychać nawet drobnego chrząknięcia. Trener Anastasi siedzący obok mnie zrywa się z krzesełka i biegnie w miejsce sztabu Zaksy.
Po chwili Paweł przy aplauzie publiczności zostaje zniesiony z płyty boiska. I gra toczy się dalej, chociaż atmosfera jakoś opadła, wszyscy za bardzo poruszeni są prawdopodobną kontuzją polskiego rozgrywającego.
W ekspresowym tempie kończy się ten set przy stanie 25 do 23 dla pasiaków.
- Właśnie dowiedzieliśmy się że kostka Pawła Zagumnego ma się dobrze, był to tylko chwilowy ból. - mówi w czasie przerwy spiker. Cała hala z ulgą wypuszcza powietrze.
Na boisku znów toczy się wielki bój. Wiemy, że jesteśmy tak blisko powtórzenia sukcesu sprzed roku,
ale nie można zapomnieć, że po drugiej stronie siatki stoją tak niesamowici gracze. Czwarty set idzie zbyt dobrze zawodnikom Zaksy, jakby pocieszeni dobrym stanem zdrowia Pawła zaczęli grać jak na skrzydłach. W mojej ocenie jest to najgorzej zagrany set przez pasiaków, bo schodzą z boiska ze spuszczonymi głowami przy stanie 25 do 19.
Na boisko wbiegają cheerleaderki wymachujące biało-czerwonymi pomponami, ale nie za bardzo jestem przejęta ich występem, moje oczy wpatrzone są w Zibiego, który z coraz większym trudem atakuje, przyjmuje i serwuje. Coraz bardziej jestem zmartwiona, coraz bardziej boję się o niego. Chyba zauważa to siedząca obok mnie pani Jadzia ( mama Zbyszka ), bo ściska moją dłoń i szepcze mi do ucha.
- Da radę, jest silny.
- Wiem, wiem. - odpowiadam wymuszając uśmiech.
Po paru chwilach znów pomarańczowe pola zajmują siatkarze. Punktowa zagrywka polskiego orła ( Ruciaka ) przyprawia mnie o palpitacje serca. Kibice Resovii też już nie wytrzymują, ponieważ nawet wieloletnim kibicom mylą się słowa, niektórych rzeszowskich przyśpiewek.
Kolejna zagrywka Michała wycelowana jest wprost na Zbyszka, który idealnie jak gdyby uczył się ją odbierać miesiącami podaje do Maćka Dobrowolskiego, który nie przejmując się potrójnym blogiem wystawia ją do Zbyszka. Zaciskam mocniej kciuki kiedy Zibi wyskakuje do ataku i perfekcyjnie obija ją po bloku. Całe Podpromie wstaje z miejsca kiedy atakujący Resovii zmierza w pole zagrywki. Widzę ogromne skupienie na twarzy Zibiego, które jest tak piorunujące, że przyprawia mnie o ciarki. Niebiesko-żółta mikasa szybuje pod sufit Podpromia, kiedy Zbigniew wyskakuje, żeby ją uderzyć. Widoczne skupienie na twarzy wszystkich obecnych na hali za chwilę zmienia się w szaleńczy krzyk oznaczający asa serwisowego.
Kolejny raz Zbyszek pokonuje ten sam rytuał i uderza w piłkę.
- DRUGI AS ZBYSZKA BARTMANA, ależ ten zawodnik dzisiaj gra ! - słychać krzyk rzeszowskiego spikera. Cała hala aż paruje !
Przy stanie 10 do 11 dla Resovii nikt nie siedzi już na trybunach nawet p. Swędrowski oraz p. Mazur komentują ten mecz na stojąca. Serwuje Paul, idealnie piłkę przyjmuje Ruciak, wystawa Pilarza i przesunięta krótka Marcina Możdżonka. 11 do 11 w wielkim finale MP ! O przerwę prosi trener Kowal, a na hali słychać jedynie:
BO W JASTRZĘBIU W RZESZOWIE JEST WIARA KTÓRA ŁĄCZY KIBICÓW OBU MIAST !
W jednej dłoni trzymam rękę pani Jadzi, a w drugiej "mientole" koszulkę Resovii. Z moich ust zamiast dobrze mi znanej przyśpiewki wydobywają się dziwne odgłosy, ponieważ moje gardło tak bardzo zaciśnięte jest przez stres, że nie mogę wydobyć normalnego dźwięku.
Gwizdek sędziego i już po chwili na Podpromiu zaczyna się heroiczna walka. Zagrywka Fontelesa szybuje idealnie w róg boiska rzeszowskiej drużyny jednak Igła jak przystało na najlepszego libero wyczuwa lot piłki i z trudem, ale jednak ją odbiera. Wystawa Dobrowolskiego i 12 punkt dla Resovii zdobyty przez Oliega. Następnie gra toczy się na przewagi. Przy stanie 17 do 17 serwuje Rouzier, piłka idealnie odebrana przez Igłę, wystawa Dobrowolskiego do Bartmana, ale tam niestety czeka już potrójny blok Zaksy, który skutecznie zatrzymuje atakującego. Widzę jak z ust mojego chłopaka wydobywa się długa wiązanka niecenzuralnych słów. Jestem pewna, że po meczu będzie tego żałował, ale pod presją i naciskiem nie myśli co robi i co mówi.
Czuję mocniejszy uścisk dłoni pani Jadzi, gdyż jest piłka meczowa na wagę MP dla Zaksy. Cala hala śpiewa :
GRAMY DO KOŃCA, RESOVIO GRAMY DO KOŃCA..
Mocny serwis Rouzier, przyjęcie Igły, wystawa Marcina i przesunięta krótka Piotrka Nowakowskiego, która jednak zostaje odebrana, wystawa Pilarza i mocny atak Ruciaka w sam róg boiska. Zawodnicy Zaksy wraz ze sztabem szaleję, ale gracze Resovii nie zgadzają się z tym werdyktem proszą o challenge. Chwila zniecierpliwienia, moje myśli wędrują gdzieś w stronę Kamili i jej słów "Nigdy nie mów nigdy". W tym momencie jestem pewna, że czuwa nade mną i moim szczęściem, bo po chwili da się usłyszeć falę radości na widowni spowodowaną przekroczeniem linii Ruciaka w czasie ataku.
I w ten sposób gra o MP toczy się dalej. Zagrywka rzeszowskiej drużyny, przyjęcie Gacka, wystawa i blok Resoviaków na Fontelesie. 18 do 18 na zagrywkę wchodzi nie kto inny jak mistrz flotów Łukasz Perłowski. Coraz mocniej zaciskam dłoń pani Jadzi, a koszulka jest coraz bardziej mokra od nadmiernej ilości potu wytwarzanej przez moje ciało po wpływem stresu. Z trudem przyjmuje Ruciak, wystawa i kiwka Rouzier nie przynosi zamierzonych efektów i już po chwili mamy piłkę meczową.
Potem tak jakby film mi się urwał, pamiętam tylko ostatni atak w sam środek boiska Zbyszka. Do moich oczu napływają łzy dokładnie tak jak rok temu.
Po krótkiej chwili od ostatniego gwizdka tego sezonu klubowego znalazłam się w ramionach ukochanego. Czułam jego gorące pocałunki na ustach, które przyprawiały mnie o mocniejsze uderzenia serca. Jego przemoczona koszulka oraz kapiący pot z włosów kompletnie mi nie przeszkadzał. Kochałam go takiego, kochałam takiego spoconego i zmęczonego Zbysia, kochałam go z tymi wadami, których było dosyć sporo. Uwielbiałam w nim to co inni nazywali przekleństwem. To wtedy uświadomiłam sobie, że to nie jest chwilowy romans to jest coś na całe życie, coś czemu poświęcić mogłabym wszystko.
Tę chwilę przerwało stado fotografów ubiegających się o zdjęcie atakującego Resovii z prawie łysą, malutką dziewczyną oraz Igła biegający wkoło nas. Nie mogłam wyłapać jego słów brzmiało to mniej więcej tak : Jeeee !! Mamistrzjestlepszyy !
W końcu musiałam oderwać się o Zibiego, ponieważ nadchodził najważniejszy moment ligi klubowej, a mianowicie dekoracja.
Stałyśmy z panią Jadzią oraz panem Leonem naprzeciwko podium i obserwowałyśmy radość chłopaków, która była nie do opisania. Jestem jeszcze bardziej dumna i zadowolona niż rok temu, bo wiem że w pewien sposób przyczyniłam się do tego złota. Pomagałam dojść chłopakom do siebie po każdej porażce, których w tym sezonie było dosyć sporo. Klepałam ich po ramieniu kiedy z każdej strony napływały bardzo negatywne komentarze co do gry Mistrzów Polski. Byłam wtedy z nimi.
Dekoracja była niesamowita. Chłopcy stali uśmiechnięci od ucha do ucha trzymając w dłoniach puchar, a z sufitu Podpromia "padały" biało-czerwono-złote konfetti. Po odśpiewaniu hymnu Resovii i hymnu Polski kibice zaczęli się rozchodzić,a ja podeszłam do Zbyszka rozmawiającego z Pitem.
- Ty zostajesz świętować ?
- Yhym. - odpowiedział.
- To zobaczymy się jutro, bo ja trochę zmęczona jestem więc będę wracać do domu.
- No kochanie, proszę.
- No dobra. - powiedziałam, chociaż nie byłam pewna czy chce spędzić ten wieczór z 20 facetami zapewne pijanymi.
Po około 20 minutach dotarliśmy pod klub, po drodze zahaczając o mój dom, w którym się przebrałam oraz o mieszkanie Zbyszka. Wychodząc z auta od razu moją uwagę przykuły drogie i bardzo dobrej marki samochody stojące przed klubem. Sala wypełniona była po brzegi bawiącymi się ludźmi jednak co dopiero po chwili zobaczyłam na parkiecie wirowali sami siatkarze wszystkich 10 drużyn plusligi z partnerkami oraz działacze klubowi i trenerzy.
- Zbyszek, ale ja myślałam, że tu będzie jedynie Resovia. - krzyczałam Bartmanowi do ucha próbując przekrzyczeć głośną muzykę. Ten jedynie zaśmiał się perliście.
- Tak jest co roku.
Impreza z godziny na godzinę rozkręcała się coraz bardziej, co chwile poznawałam nowych ludzi. Złota chustka znajdująca się na mojej głowie zwracała uwagę każdego.
- Nieudane strzyżenie ? - zaśmiała żona jednego z Częstochowskich siatkarzy.
- Nie, jestem po chemioterapii. - odpowiedziała uśmiechając się.
- Aaa, przepraszam nie wiedziałam.
- Nic się nie stało.
Siedziałam przy stoliku "Resovii" rozmawiając z Krzyśkiem kiedy nagle ktoś pocałował mnie w policzek. Wiedziałam, że to on, bo tylko Zbyszek potrafił tak całować w policzek, tylko Zibi miał tak zniewalające perfumy.
- Kochanie idziesz potańczyć ?
- Oczywiście - uśmiechnęłam się.
Na parkiecie tańczyło kilkadziesiąt par, a my wraz z nimi. Bawiłam się wyśmienicie chociaż moje nogi z przemęczenia zaczęły powoli odmawiać posłuszeństwa.
- Muszę siąść, bo padnę. - powiedziała.
- Jeszcze jedna. - przytaknęłam głową, a do naszych uszu dobiegła piosenka , która w tamtym momencie była dla mnie ukojeniem, bo była wolna. Wtuliłam się w Zbyszka słysząc przyśpieszone bicie jego serca, czułam się wyśmienicie jak jeszcze nigdy.
- Kocham Cię Aguś.
- Ja Ciebie też Zbysiu.
- Eej ! Patrz Aguś i Zbyś. Ale fajnie. - zaśmiałam się. - A nasze dzieci będą Jaś i Aduś. Tak więc Aguś, Zbyś, Jaś i Aduś. Prawda, że pięknie ?
- Taa jasne.
- No co ?
- Ty mi tu o dzieciach gadasz jak my nawet po ślubie nie jesteśmy, a po za tym z Tobą dziecko ahahahahaha.
- Dzięki wiesz. - powiedział udając obrażonego.
- No dobra przepraszam. Przecież wiesz, że tylko z Tobą chciałabym mieć dzieci.
Siedzieliśmy przy stole i zajadaliśmy się barszczem, bo jak to oznajmij DJ "Chwila przerwy tak więc żreć ! " No i wszyscy żarli. Po posiłku nikomu nie chciało się już tańczyć więc chłopcy zaczęli nucić.
HEJ SPAŁA, HEJ SPAŁA, WIOSKA NIE MAŁA, ZROBI Z CIEBIE SIATKARZA IDEAŁA !
Trener Daniel Castellani nie wytrzymuje nerwowo tak wyśmienitych zagrywek Łukasza i bierze czas. Mimo chęci kędzierzyńskich zawodników to Resoviacy nadają rytm gry i już po chwili w całym meczy jest 1 do 1.
Trzeci set zaczyna się wyśmienicie dla nas, to my wciąż jesteśmy górę kiedy przy stanie 16 do 18 na parkiet upada rozgrywający Zaksy - Paweł Zagumny. Mimo, iż cała hala duchem i ciałem jest za Resovią to w tym momencie przestaje to mieć znaczenie. Cała sala zamiera chociaż znajduje się na niej około 6 tys. ludzi to nie słychać nawet drobnego chrząknięcia. Trener Anastasi siedzący obok mnie zrywa się z krzesełka i biegnie w miejsce sztabu Zaksy.
Po chwili Paweł przy aplauzie publiczności zostaje zniesiony z płyty boiska. I gra toczy się dalej, chociaż atmosfera jakoś opadła, wszyscy za bardzo poruszeni są prawdopodobną kontuzją polskiego rozgrywającego.
W ekspresowym tempie kończy się ten set przy stanie 25 do 23 dla pasiaków.
- Właśnie dowiedzieliśmy się że kostka Pawła Zagumnego ma się dobrze, był to tylko chwilowy ból. - mówi w czasie przerwy spiker. Cała hala z ulgą wypuszcza powietrze.
Na boisku znów toczy się wielki bój. Wiemy, że jesteśmy tak blisko powtórzenia sukcesu sprzed roku,
ale nie można zapomnieć, że po drugiej stronie siatki stoją tak niesamowici gracze. Czwarty set idzie zbyt dobrze zawodnikom Zaksy, jakby pocieszeni dobrym stanem zdrowia Pawła zaczęli grać jak na skrzydłach. W mojej ocenie jest to najgorzej zagrany set przez pasiaków, bo schodzą z boiska ze spuszczonymi głowami przy stanie 25 do 19.
Na boisko wbiegają cheerleaderki wymachujące biało-czerwonymi pomponami, ale nie za bardzo jestem przejęta ich występem, moje oczy wpatrzone są w Zibiego, który z coraz większym trudem atakuje, przyjmuje i serwuje. Coraz bardziej jestem zmartwiona, coraz bardziej boję się o niego. Chyba zauważa to siedząca obok mnie pani Jadzia ( mama Zbyszka ), bo ściska moją dłoń i szepcze mi do ucha.
- Da radę, jest silny.
- Wiem, wiem. - odpowiadam wymuszając uśmiech.
Po paru chwilach znów pomarańczowe pola zajmują siatkarze. Punktowa zagrywka polskiego orła ( Ruciaka ) przyprawia mnie o palpitacje serca. Kibice Resovii też już nie wytrzymują, ponieważ nawet wieloletnim kibicom mylą się słowa, niektórych rzeszowskich przyśpiewek.
Kolejna zagrywka Michała wycelowana jest wprost na Zbyszka, który idealnie jak gdyby uczył się ją odbierać miesiącami podaje do Maćka Dobrowolskiego, który nie przejmując się potrójnym blogiem wystawia ją do Zbyszka. Zaciskam mocniej kciuki kiedy Zibi wyskakuje do ataku i perfekcyjnie obija ją po bloku. Całe Podpromie wstaje z miejsca kiedy atakujący Resovii zmierza w pole zagrywki. Widzę ogromne skupienie na twarzy Zibiego, które jest tak piorunujące, że przyprawia mnie o ciarki. Niebiesko-żółta mikasa szybuje pod sufit Podpromia, kiedy Zbigniew wyskakuje, żeby ją uderzyć. Widoczne skupienie na twarzy wszystkich obecnych na hali za chwilę zmienia się w szaleńczy krzyk oznaczający asa serwisowego.
Kolejny raz Zbyszek pokonuje ten sam rytuał i uderza w piłkę.
- DRUGI AS ZBYSZKA BARTMANA, ależ ten zawodnik dzisiaj gra ! - słychać krzyk rzeszowskiego spikera. Cała hala aż paruje !
Przy stanie 10 do 11 dla Resovii nikt nie siedzi już na trybunach nawet p. Swędrowski oraz p. Mazur komentują ten mecz na stojąca. Serwuje Paul, idealnie piłkę przyjmuje Ruciak, wystawa Pilarza i przesunięta krótka Marcina Możdżonka. 11 do 11 w wielkim finale MP ! O przerwę prosi trener Kowal, a na hali słychać jedynie:
BO W JASTRZĘBIU W RZESZOWIE JEST WIARA KTÓRA ŁĄCZY KIBICÓW OBU MIAST !
W jednej dłoni trzymam rękę pani Jadzi, a w drugiej "mientole" koszulkę Resovii. Z moich ust zamiast dobrze mi znanej przyśpiewki wydobywają się dziwne odgłosy, ponieważ moje gardło tak bardzo zaciśnięte jest przez stres, że nie mogę wydobyć normalnego dźwięku.
Gwizdek sędziego i już po chwili na Podpromiu zaczyna się heroiczna walka. Zagrywka Fontelesa szybuje idealnie w róg boiska rzeszowskiej drużyny jednak Igła jak przystało na najlepszego libero wyczuwa lot piłki i z trudem, ale jednak ją odbiera. Wystawa Dobrowolskiego i 12 punkt dla Resovii zdobyty przez Oliega. Następnie gra toczy się na przewagi. Przy stanie 17 do 17 serwuje Rouzier, piłka idealnie odebrana przez Igłę, wystawa Dobrowolskiego do Bartmana, ale tam niestety czeka już potrójny blok Zaksy, który skutecznie zatrzymuje atakującego. Widzę jak z ust mojego chłopaka wydobywa się długa wiązanka niecenzuralnych słów. Jestem pewna, że po meczu będzie tego żałował, ale pod presją i naciskiem nie myśli co robi i co mówi.
Czuję mocniejszy uścisk dłoni pani Jadzi, gdyż jest piłka meczowa na wagę MP dla Zaksy. Cala hala śpiewa :
GRAMY DO KOŃCA, RESOVIO GRAMY DO KOŃCA..
Mocny serwis Rouzier, przyjęcie Igły, wystawa Marcina i przesunięta krótka Piotrka Nowakowskiego, która jednak zostaje odebrana, wystawa Pilarza i mocny atak Ruciaka w sam róg boiska. Zawodnicy Zaksy wraz ze sztabem szaleję, ale gracze Resovii nie zgadzają się z tym werdyktem proszą o challenge. Chwila zniecierpliwienia, moje myśli wędrują gdzieś w stronę Kamili i jej słów "Nigdy nie mów nigdy". W tym momencie jestem pewna, że czuwa nade mną i moim szczęściem, bo po chwili da się usłyszeć falę radości na widowni spowodowaną przekroczeniem linii Ruciaka w czasie ataku.
I w ten sposób gra o MP toczy się dalej. Zagrywka rzeszowskiej drużyny, przyjęcie Gacka, wystawa i blok Resoviaków na Fontelesie. 18 do 18 na zagrywkę wchodzi nie kto inny jak mistrz flotów Łukasz Perłowski. Coraz mocniej zaciskam dłoń pani Jadzi, a koszulka jest coraz bardziej mokra od nadmiernej ilości potu wytwarzanej przez moje ciało po wpływem stresu. Z trudem przyjmuje Ruciak, wystawa i kiwka Rouzier nie przynosi zamierzonych efektów i już po chwili mamy piłkę meczową.
Potem tak jakby film mi się urwał, pamiętam tylko ostatni atak w sam środek boiska Zbyszka. Do moich oczu napływają łzy dokładnie tak jak rok temu.
Po krótkiej chwili od ostatniego gwizdka tego sezonu klubowego znalazłam się w ramionach ukochanego. Czułam jego gorące pocałunki na ustach, które przyprawiały mnie o mocniejsze uderzenia serca. Jego przemoczona koszulka oraz kapiący pot z włosów kompletnie mi nie przeszkadzał. Kochałam go takiego, kochałam takiego spoconego i zmęczonego Zbysia, kochałam go z tymi wadami, których było dosyć sporo. Uwielbiałam w nim to co inni nazywali przekleństwem. To wtedy uświadomiłam sobie, że to nie jest chwilowy romans to jest coś na całe życie, coś czemu poświęcić mogłabym wszystko.
Tę chwilę przerwało stado fotografów ubiegających się o zdjęcie atakującego Resovii z prawie łysą, malutką dziewczyną oraz Igła biegający wkoło nas. Nie mogłam wyłapać jego słów brzmiało to mniej więcej tak : Jeeee !! Mamistrzjestlepszyy !
W końcu musiałam oderwać się o Zibiego, ponieważ nadchodził najważniejszy moment ligi klubowej, a mianowicie dekoracja.
Stałyśmy z panią Jadzią oraz panem Leonem naprzeciwko podium i obserwowałyśmy radość chłopaków, która była nie do opisania. Jestem jeszcze bardziej dumna i zadowolona niż rok temu, bo wiem że w pewien sposób przyczyniłam się do tego złota. Pomagałam dojść chłopakom do siebie po każdej porażce, których w tym sezonie było dosyć sporo. Klepałam ich po ramieniu kiedy z każdej strony napływały bardzo negatywne komentarze co do gry Mistrzów Polski. Byłam wtedy z nimi.
Dekoracja była niesamowita. Chłopcy stali uśmiechnięci od ucha do ucha trzymając w dłoniach puchar, a z sufitu Podpromia "padały" biało-czerwono-złote konfetti. Po odśpiewaniu hymnu Resovii i hymnu Polski kibice zaczęli się rozchodzić,a ja podeszłam do Zbyszka rozmawiającego z Pitem.
- Ty zostajesz świętować ?
- Yhym. - odpowiedział.
- To zobaczymy się jutro, bo ja trochę zmęczona jestem więc będę wracać do domu.
- No kochanie, proszę.
- No dobra. - powiedziałam, chociaż nie byłam pewna czy chce spędzić ten wieczór z 20 facetami zapewne pijanymi.
Po około 20 minutach dotarliśmy pod klub, po drodze zahaczając o mój dom, w którym się przebrałam oraz o mieszkanie Zbyszka. Wychodząc z auta od razu moją uwagę przykuły drogie i bardzo dobrej marki samochody stojące przed klubem. Sala wypełniona była po brzegi bawiącymi się ludźmi jednak co dopiero po chwili zobaczyłam na parkiecie wirowali sami siatkarze wszystkich 10 drużyn plusligi z partnerkami oraz działacze klubowi i trenerzy.
- Zbyszek, ale ja myślałam, że tu będzie jedynie Resovia. - krzyczałam Bartmanowi do ucha próbując przekrzyczeć głośną muzykę. Ten jedynie zaśmiał się perliście.
- Tak jest co roku.
Impreza z godziny na godzinę rozkręcała się coraz bardziej, co chwile poznawałam nowych ludzi. Złota chustka znajdująca się na mojej głowie zwracała uwagę każdego.
- Nieudane strzyżenie ? - zaśmiała żona jednego z Częstochowskich siatkarzy.
- Nie, jestem po chemioterapii. - odpowiedziała uśmiechając się.
- Aaa, przepraszam nie wiedziałam.
- Nic się nie stało.
Siedziałam przy stoliku "Resovii" rozmawiając z Krzyśkiem kiedy nagle ktoś pocałował mnie w policzek. Wiedziałam, że to on, bo tylko Zbyszek potrafił tak całować w policzek, tylko Zibi miał tak zniewalające perfumy.
- Kochanie idziesz potańczyć ?
- Oczywiście - uśmiechnęłam się.
Na parkiecie tańczyło kilkadziesiąt par, a my wraz z nimi. Bawiłam się wyśmienicie chociaż moje nogi z przemęczenia zaczęły powoli odmawiać posłuszeństwa.
- Muszę siąść, bo padnę. - powiedziała.
- Jeszcze jedna. - przytaknęłam głową, a do naszych uszu dobiegła piosenka , która w tamtym momencie była dla mnie ukojeniem, bo była wolna. Wtuliłam się w Zbyszka słysząc przyśpieszone bicie jego serca, czułam się wyśmienicie jak jeszcze nigdy.
- Kocham Cię Aguś.
- Ja Ciebie też Zbysiu.
- Eej ! Patrz Aguś i Zbyś. Ale fajnie. - zaśmiałam się. - A nasze dzieci będą Jaś i Aduś. Tak więc Aguś, Zbyś, Jaś i Aduś. Prawda, że pięknie ?
- Taa jasne.
- No co ?
- Ty mi tu o dzieciach gadasz jak my nawet po ślubie nie jesteśmy, a po za tym z Tobą dziecko ahahahahaha.
- Dzięki wiesz. - powiedział udając obrażonego.
- No dobra przepraszam. Przecież wiesz, że tylko z Tobą chciałabym mieć dzieci.
Siedzieliśmy przy stole i zajadaliśmy się barszczem, bo jak to oznajmij DJ "Chwila przerwy tak więc żreć ! " No i wszyscy żarli. Po posiłku nikomu nie chciało się już tańczyć więc chłopcy zaczęli nucić.
HEJ SPAŁA, HEJ SPAŁA, WIOSKA NIE MAŁA, ZROBI Z CIEBIE SIATKARZA IDEAŁA !
- Dobra chłopaki już się tak nie popisujcie, że jedziecie do Spały na zgrupowanie. - zaśmiał się Olieg.
- Właśnie, bo i tak was rozwalimy w tej Lidze Światowej. - powiedział Paul Lotman.
- Jasne, jasne tak jak rok temu. - zaśmiał się Zbyszek.
- Idę się przewietrzyć, zaraz wracam. - powiedziałam Zibiemu na ucho i wyszłam przed budynek. Chociaż była ciepła kwietniowa noc to i tak mocny powiew wiatru wywołał u mnie dreszcze.
- Przeziębisz się.
- Może nie.
- I jeszcze Zbyszek Cie nie będzie chciał . - powiedział Plina.
- Może będzie.
- Yhymm..
- Co jest ?
- Czy ty tego nie widzisz, że on jest tylko z Tobą dla lansu, żeby pokazać się w mediach z chorą dziewczyną, bo przecież Zbyś jest takim dobrym człowiekiem.
- Czego ty ode mnie chcesz ?
- Nie wiesz, że wszystkim mówi, że jest z Tobą tylko na pokaz ? Że nic do Ciebie nie czuje ? - słyszałam czyjeś kroki za swoimi plecami, ale nie chciałam się odwrócić, do moim oczu napływały kolejne dawki łez. Kochałam go, kochałam go kurwa.
- To prawda ? - zapytałam Zbyszka kiedy staną przede mną mierząc wzrokiem Daniela.
- Aguś...
- Nie mów tak do mnie, nie mów tak do mnie nigdy więcej, zniknij z mojego życia ! Jesteś nikim ! Jesteś pierdolonym nikim ! Pierdolonym siatkarzykiem ! - wykrzyczałam mu w twarz zdania, które nigdy miały się nie wydobyć z moich ust, zdania które miały nie istnieć. Przecież mieliśmy być szczęśliwi, przecież mówił, że mnie kocha.
Odwróciłam się na pięcie i odeszła. Odeszłam tam gdzie wiedziałam, że będzie lepiej, odeszłam bo tak było najlepiej. Uciec od wszelkiego zła.
Szłam ciemnymi ulicami Rzeszowa, znałam każdy jego zakamarek, każde ciemne miejsce, w którym spędzałam kiedyś całe dni. Zmierzałam tylko w jednym kierunku w jedno miejsce, którego nie odwiedzałam od paru lat. Do miejsca, które było ucieczką od wszystkiego. Do miejsca, którego miałam już nigdy więcej nie odwiedzić, ale to było silniejsze, ten ból rozrywający mi serce był silniejszy.
Pchnęłam ciężkie metalowe drzwi starej fabryki, od progu słyszałam majaczenie i śmiechy gości tego jakże cudownego miejsca.
- Agi ? - była tylko jedna osoba, która tak się do mnie zwracała, tylko jedna osoba, która w tym mieście posiadała tak silne środki - Ester. Gwałtownie się odwróciłam i swoim starym zwyczajem wtopiłam się w jego lodowate, czerwone usta. Nie przypominały one wcale smaku ust Zbyszka.
- Masz coś ? - zapytałam.
- A co sobie moja księżniczka życzy ?
- Coś mocnego !
- A to proszę, tylko uważaj ! - powiedział, wręczając mi woreczek z białym proszkiem.
- Mi to mówisz ? Żebym uważała ? Phii. - parsknęłam, po czym odwróciłam się i wyszłam z zimnego pomieszczenia.
Moje kroki skierowały się na miejski cmentarz, do nagrobka, który był dla mnie całym życiem.
" Kamila Zaleska, żyła lat 13"
To od tego nagrobka zaczęło się wszystko, bo to co stało się z nią sprawiło, że moje życie tak bardzo się posypało. Bo to ty byłaś osobą, która prowadziła mnie przez życie. Byłaś moją małą Kamilką, moim promyczkiem.
Z moich oczy znów wydobyły się gorzkie łzy. Połykałam je jednocześnie wciągając białą idealnie prostą kreskę.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dobry wieczór. :P
Trochę przyaktorzyłam z tym chellengem.. ale cii ! :D
Tak no więc..
NIEDŁUGO KONIEC
Co tam u was słychać ?
Pozdrawiam. / :)
Tak no więc..
NIEDŁUGO KONIEC
Co tam u was słychać ?
Pozdrawiam. / :)
Oni nie mogą się rozstać! Nie zgadzam się! Mas mi ich natychmiast pogodzić! Fany rodział, aż mi się łeżka w oku zakręciła, kiedy Pilna mówił o Zbyszk Adze. Niedobry Plina...
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam tez do siebie: http://przeciezwieszgdziejestsiatkowka.blogspot.com/
Pozdrawiam, no_princess :D
Oj tak niedobry Plina xd
UsuńA co do tego godzenia.. hymm.. zobaczymy co da się zrobić. :P
Ahh.. a zapraszać to mnie nie musisz, bo codziennie wyczekuje nowego rozdziału. :))
Zibi świnia !!
OdpowiedzUsuńCzy to sie tak skończy ? Czy on będzię zwykłym chamem żerującym na chorej , kochającej go dziewczynie ?
Błagam powiedz że nie ;(
a rozdział , coś pieknego ;)
Poczekasz na kolejny rozdział to się przekonasz . xd
UsuńJak dobrze pójdzie to może w poniedziałek pojawi się kolejny wpis,a tam wyjaśni się sporo. :P
No i dziękuję. :)
Super rozdział już nie mogę dooczekać się następnego :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
Usuńwow genialny rodział! mam nadzieje, że opowiadanie nie skończy się jej przedawkowaniem...
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńCo to się stało w tym odcinku ???Ale mam nadzieję że wrócą do siebie??Nie zrobisz nam tego ??Informuj mnie jak możesz o nowych odcinkach .
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://crisija.blogspot.com/2013/02/rozdzia-26.html
Oczywiście, że będę informować. :P
Usuń:))