sobota, 16 lutego 2013

31. Miłość nigdy nie jest prosta, ale ważne by się jej nie bać i spróbować dać szanse uczuciom. Zyskać można wiele, stracić jeszcze więcej gdy tej szansy zabraknie.


11 października 

Siedzę w rzeszowskim mieszkaniu, które dzielę z panem Bartmanem i oglądam wiadomości sportowe. Od prawie miesiąca siatkarski świat wywalony jest do góry nogami, ale mi osobiście podoba się ta wywrotka. Od 13 dni bohaterami narodowymi są siatkarze, od 312 godzin na pierwszych stronach wszystkich gazet i stron internetowych są siatkarze, od 18720 minut Polacy są narodem dumnym. Od 29 września zmieniło się wszystko. Wreszcie jest tak jak zawsze chciałam żeby było. 
SIATKÓWKA SPORTEM NARODOWYM ! 
Tak głosi każdy bilbord w kraju nad Wisłą. I chociaż przedostatniego dnia września świat Polaków na chwilę stanął w miejscu to teraz znów toczy się dalej, ale troszkę inaczej, bo przecież był i jest to najlepszy sezon Polskiej siatkówki. 
Zbyszek jak mówi ze względu na mnie został na kolejny sezon w Rzeszowie mimo kontraktów z całego świata, bo przecież najlepszego atakującego LŚ 2013 i MVP Mistrzostw Europy każdy zespół chciałby posiadać. Ja wróciłam na studia i pilnie się uczę, a Michał i Dominika jak się okazało spodziewają się dziecka, Gosia natomiast nadal jest w związku z Arkadiuszem. Za miesiąc planujemy ze Zbyszkiem wybrać się w góry. 



16 października 


- Zbyszek ? 
- Hym ? - uśmiecha się do mnie zawadiacko. 
- Już 10 musisz iść na trening, a ja na zajęcia. - mówię 
- Ahh.. a myślałem, że chcesz powtórkę. - odpowiada. 
- Powtórkę czego ? 
- Bzyku, bzyku kotku. 
- Idiota ! - drę się na niego, śmiejąc się i okładając go poduszką. - Zboczuch ! 
- Ale i tak mnie kochasz ? 
- Yhym. - mruczę i całuję go w usta.  
Chwilę później biorę prysznic i ubieram się. Po niecałych 20 minutach słyszę jak z łóżka ociężale zwleka się Bartman. Wchodzi do kuchni, w której jem śniadanie, ale ku mojemu zdziwieniu wchodzi do niej zupełnie nagi czym wywołuje u mnie śmiech, ale i zaskoczenie. 
- A ty co ? Ubrania Ci ukradziono czy jak ? 
- Nieee - mówi, po czym podnosi mnie i sadza na blacie, zaczynając całować moją szyję. 
- Zbysiu ! Ja mam zajęcia za 30 minuta. 
- Zdążysz. - mruczy mi do ucha przegryzając małżowinę. Po chwili zostaje w samej bieliźnie kiedy słyszę jak ktoś z hukiem otwiera drzwi i wpada do mieszkania. 
- Aguś ! - słyszę głos Gosi. - yyyy.. nic nie widzę, nic nie widzę. - mówi lekko speszona, śmiejąc się w naszą stronę. Łapie ścierkę zakrywając Zbyszka miejsce intymnie, a sama zaczynam się ubierać, czuję jak moje policzki płonę widzę to samo u Zibiego, który już po chwili wychodzi z kuchni. 
- Ooo kochana ! My tu wczoraj na tym blacie przygotowywałyśmy sałatkę, a wy się na nim pieprzycie? - mówi śmiejąc się. 
- Oj weź się zamknij i chodź na te zajęcia. - mówię i wychodzę wraz z nią z mieszkania. 
Cała drogę Gośka nawija mi o sexownym tyłeczku Zbyszka, za co dostaje parę razy kuksańca w brzuch. 

Równo o 15 wychodzę z uczelni i kieruje swoje kroki do supermarketu. Irytująca melodyjka płynąca z głośników w sklepie powoduje u mnie zawroty głowy. Nie przejmując się tym dalej robię zakupy, ale po chwili czuję jak coraz bardziej kręci mi się w głowie..

Z trudem otwieram oczy i widzę nad sobą twarz Zbyszka jak i mojej matki. 
- Co się stało ? - pytam drżącym głosem, rozglądając się wokół. Po chwili rozpoznaje przerażające białe ściany i orientuje się, że jestem w szpitalu. Znowu...
- Zemdlałaś w sklepie. - informuje mnie mama.
- Dzień dobry pani Agato. - mówi lekarz wchodzący do sali. 
- Dzień dobry. 
- Proszę, aby państwo wyszli chciałbym porozmawiać z pacjentką na osobności. - mówi i po chwili salę opuszcza mój tata, mama, Michał, Gosia i Zbyszek. 
- Słucham ? 
- Może mi pani powiedzieć kiedy była pani ostatnim razem na kontroli ? 
- Jakieś dwa miesiące temu - mówię. 
- Czemu tak dawno ? 
- Dlatego, że miesiąc temu nie mogłam pójść no i jakoś tak wyszło. 
- Mam dla pani złą wiadomość. 
- Tak ? - pytam chociaż czuję jak w oczach nagromadzają mi się łzy.
- Rak wrócił, są przeżuty. Przykro mi. - odpowiada ze smutkiem w oczach. 
- Jak duże są te przeżuty ? 
- Serce, płuca, miednica i powoli zajmuję się mózg. Przepraszam, że to mówię, ale została pani góra 2 miesiące. - mówi, po czym wybucham płaczem. Głupia ja, okropna ja dlaczego nie poszłam na te badania ? Lekarz wychodzi z sali, a ja zostaje sama. Sama z tym okropnym potworem, który zżera mnie od środka widzę przez szybę jak lekarz informuje moich najbliższych o tej okropnej wiadomości i oni po chwili także wybuchają płaczem. Nie mogę w to uwierzyć, przecież było dobrze, przecież wyzdrowiałam. 
Jeszcze chwilę siedzie sama ze swoimi myślami. W końcu do sali bez słowa wchodzi zapłakany Zbyszek obejmuje mnie i szepcze od ucha. 
- Kocham Cię. Słyszysz kocham Cię ! - pierwszy raz widzę go w takim stanie. Na co dzień wiecznie uśmiechnięty i rzadko okazujący swoje uczucia, tym razem jest inaczej. Tym razem kładzie swoją ciężką głowę na moim kruchym ramieniu i płacze, płacze tak bardzo jak jeszcze nigdy. Nawet nie wiem kiedy zasypiam, chyba jestem zbyt zmęczona całym dniem, wszystkimi wiadomościami tego dnia. Budzą mnie gorące jak na październik promienie wdzierające się do sali. Widzę obok mnie zapłakaną Gośkę. 
- Gdzie.. 
- Na treningu, mówił że przyjdzie koło 16. 
- Ok. - nie mówię już nic więcej, bo nie ma takich słów, które wyrażałyby tę chwilę. Chwilę, która prawdopodobnie jest tą ostatnią. 



1 listopada 

Z dnia na dzień czuję się coraz gorzej. Od dwóch dni nie oddycham samodzielnie, ponieważ jest to za duży wysiłek dla całego organizmu. 
- Czego nie jesteś na treningu ? - wychrypuje. 
- Jesteś dla mnie ważniejsza niż treningi niż siatkówka niż wszystko. Chce spędzić z Tobą każdą chwilę. - mówi całując moją wychudzoną dłoń. Nie odpowiadam nic, po prostu wtulam się w jego ciepłe ciało. 

Kolejne dni są jak maraton. Biegnę, biegnę i choć wiem, że jestem coraz bliżej mety to wciąż jej nie widzę. Całe te dni spędzam z osobami, które są, były i zawsze będą najważniejszymi w moim życiu. 



5 listopada 

Leże na łóżku i słucham radia, w którym własnie transmitowany jest mecz Resovii słyszę jak Zbyszek zdobywa punkt z zagrywki i choć nie mam za wiele siły to jestem strasznie szczęśliwa. Chociaż chyba nie powinnam, bo właśnie umieram. Z emocji meczu wyrywa mnie ciche pukanie. 
- Proszę ! - mówię odciągając maskę z tlenem. 
- Cześć 
- Cześć Doma. Jak tam ? - pytam wymuszając uśmiech. 
- Dobrze 
- Dominika mam do Ciebie prośbę. 
- Słucham ? 
- Mogłabyś mi sprowadzić tatuażystę, nie pytaj o nic, po prostu mi go tu przyprowadź. 
- Dobra. - odpowiada i wychodzi z sali. Wraca dopiero po godzinie z mężczyzną średniego wzrostu. 
- Gdzie i jaki chciałaby pani tatuaż ? - pyta osobnik płci męskiej. 
- Na biodrze, datę. 
- Oczywiście. - mówi, po czym zabiera się do pracy. Po około 30 minutach na jednym biodrze widnieje data 12 czerwca 2004, a na drugim 17 września 2012. Uśmiecham się na ich widok, nawet nie zauważam kiedy do sali wchodzi Zibi ze statuetką MVP i patrzy na oba tatuaże. 
- Przecież obiecałam, że zrobię. - mówię uśmiechając się. 

Przez kolejne dni przez moją salę przechodzą tłumy. Wszyscy czują, że to pewnego rodzaju pożegnanie. Dlatego nie odstępują mnie na krok, cały czas jest ktoś obok mnie. 



9 listopada  

Leżymy wtuleni w siebie zapominając o reszcie świata. 
- Zbyszek ? - mówię ze łzami w oczach. 
- Tak ? 
- Co byś zrobił gdyby jutra miało nie być ? 
- Pocałowałbym Cię. - odparł z kapiącymi łzami na poduszkę. 
- Nachyl się proszę - jego głowa przybliża się do mojej i zanurzam się w jego malinowych ustach. I odchodzę.. Ostatni raz czuje smak, który zawsze przyprawiał mnie o ciarki, smak który pragnęłam czuć całe życie. I to właśnie on jest jednym z ostatnich uczuć jakie zaznałam. Ostatnim była miłość do Zbyszka, która mimo tego że odeszłam nie umarła. Można by rzec, że moje życie było nie udane. Przegrałam okropną walkę z rakiem, gdy już wszyscy myśleli że ją zwyciężyłam. 
Omija mnie wiele tak wspaniałych rzeczy, ale ktoś musi odejść, żeby ktoś inny mógł się urodzić. Fakt nie zaznam smaku małżeństwa, rodzicielstwa, kariery która mnie czekała po zakończeniu studiów. Nie dane będzie mi zobaczyć jak mężczyzna mojego życia zdobywa największe trofea, może nawet złoto olimpijskie, nie zobaczę jak będzie wyglądał Zbyszek za parę lat, kiedy będzie miał zmarszczki, nie poznam pierwszego chłopaka mojej córki, nie kupie synowi pierwszego samochodu, ale i tak żegnam się z tym światem szczęśliwa dzięki Zbyszkowi i dzięki osobom, które wspierały mnie całe życie. 
Chociaż miałam jedynie 22 lata, byłam młoda i miała całe życie przed sobą to spełniłam wszystkie swoje marzenia, pragnienia, potrzeby. 
Spełniłam największe marzenie dzięki chorobie. Poczułam smak miłości. 
Spełniłam swoje ostanie marzenie...



--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 

Witajcie ! 

Epilog pojawi się jutro koło 10 rano od razu mówię, że będzie pisany z perspektywy Zbyszka.

Więc mi moi kochani powiedzcie jak wrażenia ? 

9 komentarzy:

  1. Płacze.Mam łzy w oczach.Jakie to piękne lecz tragiczne.Zbyszek bardzą ją kochał , nie widział poza nią świata .Dlaczego ona musiała
    odejść ??Dlaczego akurat ona ja do tego opowiadania ułożyłam sobie zupełnie inne zakończenie.Widziałam szczęśliwą rodzinę.Szczęśliwę małżeństwo.A jednak dla nich świat byś za okrutny nic z moich założeń się nie spełniło .Ale tak najwidoczniej musiało byś.Nie wiem jak inni czytelnicy ale ty dwie postacie dla mnie żyły .Z każdym rozdziałem były bardziej rzeczywiste.Podziwiam cię za ten styl pisania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak ja też w pewnych momentach pisania tego opowiadania chciałam zaprzepaścić swoje wcześniejsze postanowienia i zakończyć je małżeństwem, gromadką dzieci. Ale tak nie wyszło, wyszło tak jak planowałam od samego początku.
      Dziękuję za te słowa, wiele dla mnie znaczą. :)
      Zapraszam jutro na epilog. ;3

      Usuń
    2. Na pewno wpadnę :)Przecierz muszę się dowiedzieć czy być może Zbyszek ułoży sobie jeszcze z kimś życie??Jak przebiegnie pogrzeb ??Jak sobie poradzi po odejściu ukochanej ??
      Mam nadzieję że po zakończeniu tego opowiadanie będziesz jeszcze do mnie wpadać :)

      Usuń
    3. Jasne, że będę wpadać. :)

      Usuń
  2. Wzruszyłam się. Szczerze powiedziawszy domyślałam się, że tak to się wszystko skończy. Szkoda mi Zbyszka... Będzie musiał pogodzić się ze stratą ukochanej osoby. Mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie. Czekam na (niestety) epilog.

    Pozdrawiam, no_princess :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Całe opowiadanie było Super !!! Szkoda tylko zakończenia bo było smutne :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Siedziałam i ryczałam... No centralnie. Pod nosem nuciłam sobie Don't cry Guns n Roses - nie pomogło... Wczoraj wpadłam na tego bloga, a jutro go skończę...
    Nie mogłabyś zrobić takiego "myku", że teraz wszystko oczami Zbyszka... Albo lepiej nie - moje łzy co chwila się gromadzą w patrzałkach...

    OdpowiedzUsuń