Układam się na miękkim hotelowym łóżko i odpływam w krainę morfeusza.
Mimo, że rzucam mojemu mózgowi sprzeciwy, mimo że wiercę się na łóżku sen ten tak bardzo nie chce odejść. Jestem w nim ja w zwiewnej niebieskiej sukience okalającej moje zgrabne ciało i ty w lekko rozpiętej czerwonej koszuli. Stoimy w tym miejscu, w którym pierwszy raz wypowiedziałeś te magiczne słowa "kocham Cię". Tam gdzie nic nie miało znaczenia. Na wieży Eiffla w mieście miłości. W mieście mody i miłości gdzie na jednym z mostów zaczepiona jest nasza kłódka. Nasza ? A może moja i Twoja tak, tak brzmi lepiej, bo przecież nie ma już nas jestem tylko ja i ty. No i ta blondynka o jakże pięknym imieniu Wiola. Swoimi ruchami owa Wiola przypomina kotkę, a ja kotów nie znoszę, bo koty mają pchły. Tak więc Wiola pchła.
Koszmar, w którym moje wargi dotykają ust Zbyszka przerywa dzwoniący telefon. Kubiak nie znoszę Cię, bo jesteś po stronie Zbyszka, bo chcesz abym do niego wróciła, ale w tym momencie jesteś gwiazdką z nieba, budzącą mnie z tego przebrzydłego snu.
Koszmar, w którym moje wargi dotykają ust Zbyszka przerywa dzwoniący telefon. Kubiak nie znoszę Cię, bo jesteś po stronie Zbyszka, bo chcesz abym do niego wróciła, ale w tym momencie jesteś gwiazdką z nieba, budzącą mnie z tego przebrzydłego snu.
- Halo ? - wrzeszczę do telefonu.
- Agata przestań !
- O co Ci kurwa chodzi ?
- Przy chłopakach możesz udawać, przy rodzicach i przy Zbyszku też,ale nie przy mnie. Przecież wiem, że taka nie jesteś.
- Co ty możesz o mnie wiedzieć, panie wszechwiedzący ? - mówię już lekko podirytowana do białego samsunga.
- Wystarczająco dużo, żeby zauważyć, że tak bardzo kochasz Zbyszka, że starasz się uciszyć to uczucie alkoholem i papierosami, a co najgorsze narkotykami. Wiesz co Ci powiem ? Jesteś idiotką nie dlatego, że posłuchałaś Pliny zamiast Zbyszka, ale dlatego że wdychasz to świństwo zamiast zacisnąć zęby, przełamać strach, dumę i się z nim pogodzić.
- Po co ?
- Po co ? Ahahahaha. Bo on Cię kocha ?
- A Wiola ?
- A weź ty z tą Wiolą. Całe media huczą, że są parą zamiast przejrzeć drzewo genologiczne Bartmanów i wyczytać, że owa Wiola jest kuzynką Zibiego. - mówi to już triumfalnym tonem czym wywołuje u mnie furię.
- A weź ty spadaj z tym Bartmanem na drzewo ! - wrzeszczę do telefonu, po czym się rozłączam. Czuje jak po policzkach spływają mi łzy. Ze zdenerwowania ciskam telefonem w ścianę i mimo hotelowego zakazu zapalam papierosa.
Czuje jak moje jeszcze niedawno chore płuca wypełnia dym nikotynowy. Siedzę na łóżku mimo, że moje serce i nogi pragnął udać się do autokaru, który w tym momencie zapewne wyjeżdża na kolejny mecz LŚ do Łodzi. Sięgam do kieszeni żakietu po mały woreczek z białym proszkiem. Wpatruję się w niego, a moje myśli wędrują do zgrabnego osobnika odjeżdżającego spod jednego z Warszawskich hoteli. Myślę o nim. Znów myślę o nim, o jego uśmiechu, charakterystycznym głosie, który przyprawia mnie o ciarki, widzę jego głębokie zielone oczy, które są jak magnez. Śmiech, który nawet w czasie moich gorszych chwil wywoływał u mnie uśmiech. Czuję zapach jego limonkowych perfum oraz dotyk lekko kręconych, brązowych kosmyków.
Wstaje z łóżka wyrzucam woreczek do białego sedesu, przebieram się i ile sił w nogach biegnę do pokoju rodziców. Wpadam jak oszalała nie przejmując się pytającym wzrokiem moich rodziców.
- Zbyszek ! Mamo ! Kluczyki do samochodu !
- Na szafce. - odpowiada uśmiechając się pod nosem.
Wsiadam do samochodu i z piskiem opon pędzę przez Warszawę. Mijam miliony mężczyzn, ale żaden z nich nie jest tym którego teraz pragnę, tym którego zraniłam W końcu to ja mu nie zaufałam i uwierzyłam zupełnie mi obcemu mężczyźnie. Podjeżdżam pod hotel Hyatt i niczym torpeda wypadam z samochodu, pędzę w stronę autobusu, do którego wsiada już ostatni siatkarz.
- Zbyszek ! - krzyczę mimo, że go nie widzę.
- Aga ? - patrzy na mnie podejrzliwym wzrokiem Gardini, którego mijam w przelocie. Macham jedynie na niego obojętnie ręką, po czym wpadam do autokaru czym wywołuje niemałe zamieszanie.
- Agata ? - patrzy na mnie Kubiak.
- Zbyszek ! Gdzie jest do cholery Zbyszek ? - drę się.
- Stoi przy autokarze ?
- Co ? - patrzę przez okno i widzę stojącego na dworze Zibiego z dziwną miną. - Zbyszek kurwa ! - drę się znowu i wypadam z autobusu po drodze gubiąc torebkę.
- Agata ? Co ty tu.. - nie pozwalam mu dokończyć, ponieważ wpijam się w jego malinowe usta. Tak bardzo tęskniłam za tym smakiem. Jest kompletnie inny od smaku ust Estera.
- Przepraszam, tak bardzo Cię przepraszam, że Ci nie uwierzyłam. - mówię ze łzami w oczach.
- Wybaczam Ci kochanie, ale obiecaj mi coś.
- Wszystko czego zapragniesz.
- Obiecaj mi, że już nigdy nie weźmiesz narkotyków.
- Obiecuję. - wypowiadam to ostatnie słowo i tonę w jego silnych, szerokich ramionach.
Kolejne 1,5 miesiąca spędzam na terapii odwykowej. Na dzień dzisiejszy jestem czysta jak łza, ale narkoman nigdy nie wychodzi z uzależnienia. Narkoman zawsze pozostaje narkomanem.
Finałowy mecz LŚ oglądam w telewizji w bartmanowym mieszkaniu, do którego się wprowadziłam.
Myślę, że ta sprawa, ta kłótnia nas wzmocniła Wzmocniła nasz związek, który od samego początku nie należał do tych lekkich i przyjemnych.
COŚ NIEPRAWDOPODOBNEGO ! OBRANIAMY TYTUŁ SPRZED ROKU ! POLSKA ZNÓW NAJLEPSZA !
Krzyczy komentator czym wywołuje na mojej twarzy uśmiech, ale także łzy. Wpadam w ramiona Gochy. Jestem niezwykle szczęśliwa. Uspokajam się po chwili i siadam na czerwonej kanapie.
- To co Gocha ? Jesteśmy najlepsi !
- Nooo ! - śmieje mi się do ucha, popijając pomarańczowy sok.
Oglądamy pomeczowe studio, które tak jak rok temu jest pełne humoru i optymistycznych tekstów.
- A teraz w pomeczowym wywiadzie Zbyszek Bartman. - mówi prowadzący w studiu.
- Ooo ci, ci ! - drę się na Gośkę, która właśnie zaczyna swoją opowieść o nowo poznanym facecie. - Podgłoś no !
- A przy mnie dwukrotny złoty medalista Ligi Światowej.
- Dzień dobry ! - śmieje się do kamery Zibi.
- Po pierwsze gratuluję.
- Dziękuję bardzo !
- A zresztą co ja się tu będę rozwodzić, jesteście najlepsi ! - śmieje się prowadzący wywiad.
- Ten medal dedykuję najcudowniejszej kobiecie na świecie ! Aguś kocham Cię. - mówi do kamery, a ja czuje jak się rumienie.
Krótko po 2 Gosia wychodzi do Arka ( nowego faceta ), a ja zostaje w mieszkaniu sama. Nie zważając na godzinę sięgam po telefon i wykręcam dobrze mi znany numer.
- Aguś ! Kocham Cię !
- Hahahha. Wiem, wiem. Gratuluję mój mistrzu !
- Ahh.. Dziękuję królewno ! - śmieje się do telefonu.
- Kiedy wracacie ?
- W czwartek po 16 będę w domu.
- Ooo to dobrze, bo się już stęskniłam.
Równo o 3 kładę się spać. Śni mi się Zbyszek w dość nietypowej sytuacji. Śni mi się na ślubnym kobiercu, ale to nie ja jestem tą kobietą, która stoi obok niego. Nie znam jej, jest mi zupełnie obca.
Rano budzę się koło 11 biorę prysznic, ubieram się jem jajecznice, potem wychodzę do sklepu, ponieważ w lodówce zaczyna robić się pusto. Po drodze spotykam koleżankę z czasów liceum, z którą wybieram się na kawę. Dowiaduje się, że jest szczęśliwą mężatką posiadającą zakład kosmetyczny.
Koło 16 wracam do mieszkania, które troszkę ogarniam i zmęczona siadam na sofie, przeglądając kanały w telewizorze. Natrafiam na powtórkę wczorajszego meczu, którą oglądam z wielka radością. Właśnie kończy się mecz kiedy słyszę jak mój samsung "odśpiewuję" dobrze znaną mi muzykę.
- Słucham ?
- Dzień dobra, komenda policji, czy rozmawiam z panią Agatą Dobrowską ?
- Tak w czym mogę pomóc ? - pytam lekko zestresowana.
- Czy jest pani koleżanką pana Marcina Krząkiewicza ?
- Nie, nie wydaje mi się.
- A kogoś o pseudonimie Ester ?
- Znam . - odpowiadam z trudem łapiąc powietrze ze stresu. A jeśli ktoś wpadł i będę zatrzymana za nielegalne spożywanie narkotyków ?
- Chcieliśmy panią poinformować, że pan Krząkiewicz został dzisiaj znaleziony przy starej fabryce na Pomorskiej. Przedawkował narkotyki.
- Aha, dziękuję panu bardzo.
- Składam na pani ręce kondolencje, do widzenia.
- Do widzenia. - odpowiadam już znacznie ciszej. Nie płaczę, chociaż chyba powinnam. Bo w końcu był moim przyjacielem. Ale czy prawdziwy przyjaciel wbija Ci igłę w żyłę, czy prawdziwy przyjaciel codziennie daje Ci woreczek z biały proszkiem lub tabletki doprowadzając Cię tym do przedwczesnej śmierci ?
Resztę dnia spędzam na przemyśleniach, na zadawaniu sobie bezsensownych pytań. Czy jakbym wtedy nie poszła do Zbyszka, czy jakbym wtedy nie przełamała swojej dumy żyłabym nadal ? Czy może pożegnałabym się z tym światem tak jak Ester, Doma i Kamila ? Czego biorąc narkotyki wbijałam sobie taki okropny cios w swoje życie, o które walczyłam tak długo ? No czemu ?
Cały czwartek wyczekuję 16. Cały czwartek krzątam się po mieszkaniu sprawdzając czy aby na pewno nigdzie nie zostało odrobinkę kurzu. Cały czwartek doprawiam mięsa i zupę. Cały czwartek piekę szarlotkę, którą Zbyszek tak uwielbia. Cały czwartek czekam.
Koło 15 zmęczona przygotowaniami do powrotu Bartmana kładę się na sofie czytając jedną z kolorowych pisemek. Słyszę odgłos przekręcanego kluczyka w zamku, a potem woń perfum Zbyszka. Leże na kanapie i udaje, że śpię, ale zdradza mnie uśmiech na twarzy.
Po chwili czuję jego usta na swoich. Tak bardzo za nimi tęskniłam, tak bardzo tęskniłam za nim. Po chwili nie mówiąc nic leżymy wtuleni w siebie. Chociaż na kanapie jest ciasno, chociaż jest ona za krótka na długie Bartmanowie nogi to nie jest to teraz ważne. W tym momencie liczymy się tylko my i nasze uczucia. Co chwilę delikatnie całuje mnie w czoło, wywołując u mnie w ten sposób szeroki uśmiech.
Tym jednym drobnym gestem, przypomina mi o tym, jak wiele dla niego znaczę.
- Kocham Cię Aguś wiesz ?
- Ja Ciebie też Zbysiu ty mój.
Nawet nie wiem kiedy zasypiamy, budzi mnie delikatne szarpnięcie moją głową i ulga spowodowana podniesieniem się Zbyszka z mojego ciała.
- Przepraszam, nie chciałem Cię obudzić. - mówi to do mnie ze swoim charakterystycznym błyskiem w zielonych oczach.
- Spoko - uśmiecham się, po czym zwlekam swój kościsty tyłek z kanapy. - Bym zapomniała w lodówce masz zupę i schabowego wystarczy odgrzać, a na blacie przy mikrofali leży szarlotka.
- Kochana jesteś. - uśmiecha się do mnie najsłodziej jak umie. - Jak ja lubię z Tobą mieszkać. - śmieję się.
Tydzień później Zbyszek pojechał na zgrupowanie, a ja zaczęłam powoli przygotowywać się do ślubu Michała, który miał się odbyć w Rzeszowskiej katedrze 31 sierpnia.
Przez całą nieobecność Zbyszka krzątam się po mieszkaniu, co jakiś czas odwiedzając go w Spale. Na początku sierpnia poznałam Arka, który bardzo przypadł mi do gustu i jak twierdziła moja najlepsza przyjaciółka "Arek to już na 100% na całe życie", a ja pierwszy raz w takiej sprawie jej wierze.
30 sierpnia Zbyszek dostaje 2 dniowy "urlop". Cały dzień wyczekuje jego powrotu aż w końcu słyszę jak wchodzi do mieszkania.
- Kochanie !
- Tu jestem ! - wychodzę z sypialni.
- Przyjechałem tylko na 2 dni więc trzeba dobrze wykorzystać ten czas. - uśmiecha się zawadiacko, poruszając w charakterystyczny sposób brwiami.
Po chwili oboje lądujemy w łóżku zapewniając sobie upojną noc w swoich ramionach.
Całą sobotę jestem zestresowana chyba bardziej niż młoda para, w końcu nie codziennie wydaje się swojego przyjaciela za mąż, prawda ? O 11 wizyta u kosmetyczki, a o 15 u fryzjera.
Ślub zaczyna się o 17 więc równo o 16 cała najbliższa rodzina i przyjaciele państwa młodych zbierają się w domu panny młodej.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam.! :)
Od razu na wstępie zapowiadam, że nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, ponieważ zaczęłam ferie i jutro wyjeżdżam w góry i nie wiem czy będę miała wifi ( jak będzie to obiecuję, że coś dodam, bo biorę laptopa ), a następnie w weekend będę zaaferowana play-offami. :P
A właśnie wybiera się ktoś ? :))
Szczerze powiedziawszy tak cholernie nie podoba mi się ten rozdział, a końcówka szczególnie no ale cóż. Komentarz pozostawiam do waszej dyspozycji. :P
Czuje jak moje jeszcze niedawno chore płuca wypełnia dym nikotynowy. Siedzę na łóżku mimo, że moje serce i nogi pragnął udać się do autokaru, który w tym momencie zapewne wyjeżdża na kolejny mecz LŚ do Łodzi. Sięgam do kieszeni żakietu po mały woreczek z białym proszkiem. Wpatruję się w niego, a moje myśli wędrują do zgrabnego osobnika odjeżdżającego spod jednego z Warszawskich hoteli. Myślę o nim. Znów myślę o nim, o jego uśmiechu, charakterystycznym głosie, który przyprawia mnie o ciarki, widzę jego głębokie zielone oczy, które są jak magnez. Śmiech, który nawet w czasie moich gorszych chwil wywoływał u mnie uśmiech. Czuję zapach jego limonkowych perfum oraz dotyk lekko kręconych, brązowych kosmyków.
Wstaje z łóżka wyrzucam woreczek do białego sedesu, przebieram się i ile sił w nogach biegnę do pokoju rodziców. Wpadam jak oszalała nie przejmując się pytającym wzrokiem moich rodziców.
- Zbyszek ! Mamo ! Kluczyki do samochodu !
- Na szafce. - odpowiada uśmiechając się pod nosem.
Wsiadam do samochodu i z piskiem opon pędzę przez Warszawę. Mijam miliony mężczyzn, ale żaden z nich nie jest tym którego teraz pragnę, tym którego zraniłam W końcu to ja mu nie zaufałam i uwierzyłam zupełnie mi obcemu mężczyźnie. Podjeżdżam pod hotel Hyatt i niczym torpeda wypadam z samochodu, pędzę w stronę autobusu, do którego wsiada już ostatni siatkarz.
- Zbyszek ! - krzyczę mimo, że go nie widzę.
- Aga ? - patrzy na mnie podejrzliwym wzrokiem Gardini, którego mijam w przelocie. Macham jedynie na niego obojętnie ręką, po czym wpadam do autokaru czym wywołuje niemałe zamieszanie.
- Agata ? - patrzy na mnie Kubiak.
- Zbyszek ! Gdzie jest do cholery Zbyszek ? - drę się.
- Stoi przy autokarze ?
- Co ? - patrzę przez okno i widzę stojącego na dworze Zibiego z dziwną miną. - Zbyszek kurwa ! - drę się znowu i wypadam z autobusu po drodze gubiąc torebkę.
- Agata ? Co ty tu.. - nie pozwalam mu dokończyć, ponieważ wpijam się w jego malinowe usta. Tak bardzo tęskniłam za tym smakiem. Jest kompletnie inny od smaku ust Estera.
- Przepraszam, tak bardzo Cię przepraszam, że Ci nie uwierzyłam. - mówię ze łzami w oczach.
- Wybaczam Ci kochanie, ale obiecaj mi coś.
- Wszystko czego zapragniesz.
- Obiecaj mi, że już nigdy nie weźmiesz narkotyków.
- Obiecuję. - wypowiadam to ostatnie słowo i tonę w jego silnych, szerokich ramionach.
Kolejne 1,5 miesiąca spędzam na terapii odwykowej. Na dzień dzisiejszy jestem czysta jak łza, ale narkoman nigdy nie wychodzi z uzależnienia. Narkoman zawsze pozostaje narkomanem.
Finałowy mecz LŚ oglądam w telewizji w bartmanowym mieszkaniu, do którego się wprowadziłam.
Myślę, że ta sprawa, ta kłótnia nas wzmocniła Wzmocniła nasz związek, który od samego początku nie należał do tych lekkich i przyjemnych.
COŚ NIEPRAWDOPODOBNEGO ! OBRANIAMY TYTUŁ SPRZED ROKU ! POLSKA ZNÓW NAJLEPSZA !
Krzyczy komentator czym wywołuje na mojej twarzy uśmiech, ale także łzy. Wpadam w ramiona Gochy. Jestem niezwykle szczęśliwa. Uspokajam się po chwili i siadam na czerwonej kanapie.
- To co Gocha ? Jesteśmy najlepsi !
- Nooo ! - śmieje mi się do ucha, popijając pomarańczowy sok.
Oglądamy pomeczowe studio, które tak jak rok temu jest pełne humoru i optymistycznych tekstów.
- A teraz w pomeczowym wywiadzie Zbyszek Bartman. - mówi prowadzący w studiu.
- Ooo ci, ci ! - drę się na Gośkę, która właśnie zaczyna swoją opowieść o nowo poznanym facecie. - Podgłoś no !
- A przy mnie dwukrotny złoty medalista Ligi Światowej.
- Dzień dobry ! - śmieje się do kamery Zibi.
- Po pierwsze gratuluję.
- Dziękuję bardzo !
- A zresztą co ja się tu będę rozwodzić, jesteście najlepsi ! - śmieje się prowadzący wywiad.
- Ten medal dedykuję najcudowniejszej kobiecie na świecie ! Aguś kocham Cię. - mówi do kamery, a ja czuje jak się rumienie.
Krótko po 2 Gosia wychodzi do Arka ( nowego faceta ), a ja zostaje w mieszkaniu sama. Nie zważając na godzinę sięgam po telefon i wykręcam dobrze mi znany numer.
- Aguś ! Kocham Cię !
- Hahahha. Wiem, wiem. Gratuluję mój mistrzu !
- Ahh.. Dziękuję królewno ! - śmieje się do telefonu.
- Kiedy wracacie ?
- W czwartek po 16 będę w domu.
- Ooo to dobrze, bo się już stęskniłam.
Równo o 3 kładę się spać. Śni mi się Zbyszek w dość nietypowej sytuacji. Śni mi się na ślubnym kobiercu, ale to nie ja jestem tą kobietą, która stoi obok niego. Nie znam jej, jest mi zupełnie obca.
Rano budzę się koło 11 biorę prysznic, ubieram się jem jajecznice, potem wychodzę do sklepu, ponieważ w lodówce zaczyna robić się pusto. Po drodze spotykam koleżankę z czasów liceum, z którą wybieram się na kawę. Dowiaduje się, że jest szczęśliwą mężatką posiadającą zakład kosmetyczny.
Koło 16 wracam do mieszkania, które troszkę ogarniam i zmęczona siadam na sofie, przeglądając kanały w telewizorze. Natrafiam na powtórkę wczorajszego meczu, którą oglądam z wielka radością. Właśnie kończy się mecz kiedy słyszę jak mój samsung "odśpiewuję" dobrze znaną mi muzykę.
- Słucham ?
- Dzień dobra, komenda policji, czy rozmawiam z panią Agatą Dobrowską ?
- Tak w czym mogę pomóc ? - pytam lekko zestresowana.
- Czy jest pani koleżanką pana Marcina Krząkiewicza ?
- Nie, nie wydaje mi się.
- A kogoś o pseudonimie Ester ?
- Znam . - odpowiadam z trudem łapiąc powietrze ze stresu. A jeśli ktoś wpadł i będę zatrzymana za nielegalne spożywanie narkotyków ?
- Chcieliśmy panią poinformować, że pan Krząkiewicz został dzisiaj znaleziony przy starej fabryce na Pomorskiej. Przedawkował narkotyki.
- Aha, dziękuję panu bardzo.
- Składam na pani ręce kondolencje, do widzenia.
- Do widzenia. - odpowiadam już znacznie ciszej. Nie płaczę, chociaż chyba powinnam. Bo w końcu był moim przyjacielem. Ale czy prawdziwy przyjaciel wbija Ci igłę w żyłę, czy prawdziwy przyjaciel codziennie daje Ci woreczek z biały proszkiem lub tabletki doprowadzając Cię tym do przedwczesnej śmierci ?
Resztę dnia spędzam na przemyśleniach, na zadawaniu sobie bezsensownych pytań. Czy jakbym wtedy nie poszła do Zbyszka, czy jakbym wtedy nie przełamała swojej dumy żyłabym nadal ? Czy może pożegnałabym się z tym światem tak jak Ester, Doma i Kamila ? Czego biorąc narkotyki wbijałam sobie taki okropny cios w swoje życie, o które walczyłam tak długo ? No czemu ?
Cały czwartek wyczekuję 16. Cały czwartek krzątam się po mieszkaniu sprawdzając czy aby na pewno nigdzie nie zostało odrobinkę kurzu. Cały czwartek doprawiam mięsa i zupę. Cały czwartek piekę szarlotkę, którą Zbyszek tak uwielbia. Cały czwartek czekam.
Koło 15 zmęczona przygotowaniami do powrotu Bartmana kładę się na sofie czytając jedną z kolorowych pisemek. Słyszę odgłos przekręcanego kluczyka w zamku, a potem woń perfum Zbyszka. Leże na kanapie i udaje, że śpię, ale zdradza mnie uśmiech na twarzy.
Po chwili czuję jego usta na swoich. Tak bardzo za nimi tęskniłam, tak bardzo tęskniłam za nim. Po chwili nie mówiąc nic leżymy wtuleni w siebie. Chociaż na kanapie jest ciasno, chociaż jest ona za krótka na długie Bartmanowie nogi to nie jest to teraz ważne. W tym momencie liczymy się tylko my i nasze uczucia. Co chwilę delikatnie całuje mnie w czoło, wywołując u mnie w ten sposób szeroki uśmiech.
Tym jednym drobnym gestem, przypomina mi o tym, jak wiele dla niego znaczę.
- Kocham Cię Aguś wiesz ?
- Ja Ciebie też Zbysiu ty mój.
Nawet nie wiem kiedy zasypiamy, budzi mnie delikatne szarpnięcie moją głową i ulga spowodowana podniesieniem się Zbyszka z mojego ciała.
- Przepraszam, nie chciałem Cię obudzić. - mówi to do mnie ze swoim charakterystycznym błyskiem w zielonych oczach.
- Spoko - uśmiecham się, po czym zwlekam swój kościsty tyłek z kanapy. - Bym zapomniała w lodówce masz zupę i schabowego wystarczy odgrzać, a na blacie przy mikrofali leży szarlotka.
- Kochana jesteś. - uśmiecha się do mnie najsłodziej jak umie. - Jak ja lubię z Tobą mieszkać. - śmieję się.
Tydzień później Zbyszek pojechał na zgrupowanie, a ja zaczęłam powoli przygotowywać się do ślubu Michała, który miał się odbyć w Rzeszowskiej katedrze 31 sierpnia.
Przez całą nieobecność Zbyszka krzątam się po mieszkaniu, co jakiś czas odwiedzając go w Spale. Na początku sierpnia poznałam Arka, który bardzo przypadł mi do gustu i jak twierdziła moja najlepsza przyjaciółka "Arek to już na 100% na całe życie", a ja pierwszy raz w takiej sprawie jej wierze.
30 sierpnia Zbyszek dostaje 2 dniowy "urlop". Cały dzień wyczekuje jego powrotu aż w końcu słyszę jak wchodzi do mieszkania.
- Kochanie !
- Tu jestem ! - wychodzę z sypialni.
- Przyjechałem tylko na 2 dni więc trzeba dobrze wykorzystać ten czas. - uśmiecha się zawadiacko, poruszając w charakterystyczny sposób brwiami.
Po chwili oboje lądujemy w łóżku zapewniając sobie upojną noc w swoich ramionach.
Całą sobotę jestem zestresowana chyba bardziej niż młoda para, w końcu nie codziennie wydaje się swojego przyjaciela za mąż, prawda ? O 11 wizyta u kosmetyczki, a o 15 u fryzjera.
Ślub zaczyna się o 17 więc równo o 16 cała najbliższa rodzina i przyjaciele państwa młodych zbierają się w domu panny młodej.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam.! :)
Od razu na wstępie zapowiadam, że nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, ponieważ zaczęłam ferie i jutro wyjeżdżam w góry i nie wiem czy będę miała wifi ( jak będzie to obiecuję, że coś dodam, bo biorę laptopa ), a następnie w weekend będę zaaferowana play-offami. :P
A właśnie wybiera się ktoś ? :))
Szczerze powiedziawszy tak cholernie nie podoba mi się ten rozdział, a końcówka szczególnie no ale cóż. Komentarz pozostawiam do waszej dyspozycji. :P
Jak dobrze, że Aga w końcu skończyła ćpać i że wróciła do Zbyszka :) Życzę Ci, żebys miała wifi i mogłą dodać kolejne rozdziały, bo nie mogę się już doczeać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess :D
Hahaha ja też sobie życzę. :)
UsuńDziękuję. :D
Kurczę, dlaczego trafiłam tu dopiero dzisiaj?? Przynajmniej mam dużo rozdziałów do przeczytania :D Zibi kochany <3
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie- http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/
Dobrze, że w ogóle trafiłaś. xd Hahah
UsuńNa pewno zajrzę. :)
uff kamień z serca ;)
OdpowiedzUsuńhmm ja chcę się wybrać do bełchatowa jak się uda zdobyć bilety ;p
No więc życzę powodzenia. :)
UsuńTrafiłam tu jakiś czas temu, ale już nadrobiłam wszystkie rozdziały :) Bardzo fajny blog, zapraszam do mnie i pozdrawiam :) http://szczescierodzinamiloscwygrana.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze dzisiaj jak uda mi się coś naskrobać. xd
UsuńWrócili do siebie :) TAK !!!I dobrze , że przestanie ćpać prze Zbyszka .Ach ta wybuchowa miłośc :)Hehe .Zapraszam do mnie http://crisija.blogspot.com
OdpowiedzUsuń:)
Usuńhttp://powoli-zamarzam.blogspot.com/2013/02/wyrwij-sie-poza-kraniec-wszystkich.html serdecznie zapraszam na czwórkę :*
OdpowiedzUsuń