piątek, 16 listopada 2012

7. Nigdy nie było tak źle. Życie mnie przerosło tak konkretnie.

Wstałam dosyć późno ubrałam się i postanowiłam odwiedzić Michała, ponieważ bardzo dawno go wiedziałam. Michał był moim pierwszym prawdziwym chłopakiem, byliśmy ze sobą 2 lata, ale nasza znajomość na tym się nie skończyła. Jest on moim wielkim przyjacielem. To on wie o mnie wszystko jest taką moją bratnią duszą. Ja, Gosia i właśnie Michał zawsze trzymaliśmy się razem. Zawsze pomaga mi w sprawach damsko-męskich, ale i też w zwykłych codziennych problemach.

Droga do Michała minęła mi dosyć szybko, ponieważ mieszkaliśmy blisko siebie.
- Agatka ! - wrzasną mi do ucha mężczyzna o skandynawskiej urodzie. Jego duże niebieskie oczy świeciły tak bardzo, że miałam wrażenie, że oświetlić mogłyby całą kulę ziemską. Roześmiałam się.
- O matko ! Gdzieś ty człowieku się podziewała ? Jedynie jakieś pogłoski o Tobie do mnie docierały. Podobno jakiś rak się zżera. - Michał nigdy nie owijał w bawełnę i za to go tak bardzo kochałam.
- A i owszem. No gdzie miałabym być w Warszawie byłam.
- Ale mi nie o Wawe chodzi, a tak wgl. to wchodź Agato moja !
- To jak nie o Warszawę to o co ?
- Jak to o co ? Twoja mamusia już mi się wygadała. Nie pamiętasz, że moja przyszła była teściowa zwierza mi się z Twojego życia. - roześmiałam się. Czasem nadal miałam wrażenie, że mama ma nadzieję, że z Michasiem to jeszcze nie wszytko stracone. Był on ideałem zięciem. Zawsze uśmiechnięty, kulturalny, miły, wesoły. Z bardzo dobrej rodziny.
- O Spałę Ci chodzi ?
- W zasadzie nie tak bardzo o Spałę, a o chłopaka, którego tam poznałaś. - uśmiechnął się. Mój monolog o Bartku, Zbyszku i wszystkim co wydarzyło się w tym genialnym miejscu na nowo się rozpoczął. Kolejne te same pytania czy kocham Bartka, a może jednak Zbyszka. Co czuję na widok jednego i drugiego. Następnie rozmawialiśmy o mojej chorobie o chemio-terapii o tym co planuję z tym wszystkim zrobić. Te wszystkie pytania były tak ciężkie, bo nie wiedziałam nie miałam pojęcia jak na nie odpowiedzieć. Kolejną godzinę spędziliśmy na dobieraniu odpowiedniego stroju na kolację zaręczynową Michała. Mój przyjaciel z Anią jest od 3 lat i to właśnie dziś planuję jej się oświadczyć. Ostatnio bardzo często zastanawiałam się czy ja też będę mogła przeżyć coś takiego.

Do domu wróciłam koło godziny 18.
- U Michała byłaś ? - zapytała z tajemniczym uśmiechem na twarzy moja mama. Już ja dobrze wiedziałam co jej chodzi po głowie.
- Tak, pomagałam dobrać mu odpowiedni strój, ponieważ ma zamiar oświadczyć się dzisiaj Ani. - mojej rodzicielce mina momentalnie zrzedła. Wyglądało to komicznie więc z trudem powstrzymywałam się od śmiechu. Następne pół godziny spędziłam na rodzinnej kolacji. Ostatnio wspólne posiłki stały się czymś normalnym. Moi rodzice chyba w taki sposób starali się ze mną w pewien sposób pożegnać. Bardzo często nadal widziałam płaczącą moją mamę lub ojca.
Idąc do swojego pokoju usłyszałam krzyk matki.
- Agataaaaa ! Telefoooooooon ! - zbiegłam szybko po schodach i słuchawce  rozległ się kojący głos Bartka.
- Witaj krewetko !
- Czy ty przestaniesz tak do mnie mówić ? - roześmiałam się, udając obrażoną.
- Może kiedyś krewetko. Co tam u Ciebie słychać ?
- A nic odwiedziłam Michała. Pamiętasz jak Ci o nim opowiadałam ?
- Tak, tak
- A teraz siedzę sobie w domu i gadam przez telefon z takim jakimś głupim człekiem.
- Człekiem - roześmiał się. Rozmawialiśmy jeszcze jakieś 30 minut dowiedziałam się, że Bartek nie może doczekać się soboty, ponieważ wtedy kończy im się sezon reprezentacyjny i przyjeżdża do mnie na cały, krótki weekend przed wyjazdem do Rosji. Bałam się tego wszystkiego, tego pożegnania, tego weekendu. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Po zakończeniu rozmowy byłam już tak zmęczona, że od razu zasnęłam. Dnie były dla mnie coraz krótsze. Byłam tak bardzo zmęczona, że potrafiłam zasnąć nawet o 19. Sobota zbliżała się wielkimi krokami. Wraz z mamą sprzątałyśmy resztę tygodnia. W piątek gotowałyśmy i piekłyśmy. Miałam wrażenie, że ten weekend był dla całej mojej rodziny wielkim świętem.
 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Cały dzień spędziłam w łóżku z gorączką. Lekarz stwierdził, że jestem przemęczona. Phi... no może trochę. Te wszystkie treningi, mecze, szkoła i zawody potrafią wykończyć, ald miałam miłych gości, którzy mnie odwiedzili. Dziękuję kochani ! :*
 
 
 Sovia ja nadal wierzę ! W was ! W nas !
 
 
P.S Blog będę pisała nie zważając na kolejność zdarzeń tzn. nie będę wzorowała się na harmonogramie LŚ i Olimpiady.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz