piątek, 9 listopada 2012

5. A gdy nagle odchodzi ktoś, kto był dla Ciebie powietrzem, jak żyć?

Wstałam późno o 15 miałam wizytę u lekarza. Byłam nią przerażona. Przed wyjazdem ubrałam się i postanowiłam zadzwonić do Bartka. Nie musiałam długo czekać, bo już po chwili usłyszałam ciepły głos Kurasia.
- Cześć krewetko !
- Krewetko ?  - roześmiałam się. - No cześć. Co tam robisz ?
- Gram z Ziomkiem w karty, a ty ?
- Zbieram się na badania. A co do tych kart to mam nadzieję, że przegrasz - wybuchłam śmiechem .
- I mówi to moja dziewczyna. - zatkało mnie, wiedziałam że byliśmy blisko, może nawet się kochaliśmy, ale jakoś nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jesteśmy parą. - Hej ! Jesteś ?
- Tak, tak przepraszam. Ja muszę kończyć, bo już późno, a boję się, ze korki będę. Cześć !
- No cześć !

Po półgodzinnej bijatyce z korkami i innymi kierowcami dojechałam pod gabinet doktora Sowy. Wchodząc do przestronnego, jasnego pomieszczenia poczułam zapach, którego nie znosiłam zapach szpitali, lekarzy i klinik. Siadłam na krześle podpięłam się do mojego muzycznego świata ( włączyłam muzykę w słuchawkach  jak by ktoś nie zrozumiał xd ) i zapomniałam o wszystkim, miałam przed oczami jedynie twarz Bartka, a w uszach dźwięczało mi to przeraźliwe zdanie Kubiaka. 
- Przepraszam, teraz pani kolej. 
- Ah. Tak już wchodzę, dziękuje  - uśmiechnęłam się do starszej pani po czym udałam się do gabinetu mojego lekarza. 

- Dzień dobry.- zza wielkich czerwonych okularów uśmiechną się do mnie mój lekarz prowadzący. - Jak się pani czuje ? Słyszałem, że współpracuje pani z fundacją. 
- Dziękuję w miarę dobrze, chociaż ostatnio bolały mnie plecy. Tak już parę marzeń spełniłam. W końcu od czegoś trzeba zacząć to pożegnanie się ze światem. - uśmiechnęłam się niewyraźnie. Wydawało mi się że tym zdaniem zatkałam doktora. 
- No dobrze. Zobaczmy badania. - podałam mu jakieś magiczne wykresy, prześwietlenia i miliony innych różnych kartek z wynikami badań. - Widzę, że nic się nie polepszyło po tych lekach, ale i też nie pogorszyło więc bardzo się cieszę. Mam do pani bardzo trudne pytanie. 
- Tak słucham. 
- Pani choroba jest na bardzo wysokim stadium i możemy nie robić nic i czekać na pani koniec, a możemy spróbować najnowszej chemioterapii, ale możliwe jest że to także nie pomoże. Tak więc daje pani parę dni na zastanowienie się czy próbujemy walczyć czy też nie. 
- Nie myślę, że nie ma sensu. Widocznie tak miało być. Spędzę te parę miesięcy najlepiej jak się da i poczekamy. - wymusiłam uśmiechem. Nie chciałam tą chemioterapią dawać sobie jakichkolwiek szans, jakiś bezsensownych nadziej, które i tak potem prawdopodobnie poszłyby na marne. 
- Ale czy na pewno ? Ja nie chce pani do niczego namawiać, ale gdy nagle odszedłby ktoś kto był dla Pani powietrzem, jak by pani dalej żyła ? Odszedł bez walki. ? - Dotknęły mnie te słowa. Nie pozwoliłbym nikomu myśleć tak jak myślę ja. O sobie nie o innych, a tylko i wyłącznie o sobie. O swoich uczuciach. 

Następny parę minut słuchałam o chemioterapii, która miała się odbyć w klinice w Paryżu. Byłam zachwycona, że to właśnie tam będę leczona bo odkąd pamiętam zawsze chciałam zobaczyć Paryż, Wieże Eiffla. Za tydzień wraz z doktorem Sowa miałam lecieć do tego pięknego miasta. Po powrocie opowiedziałam mamie o mojej decyzji. Pierworodna nie ukrywała radości z tego co postanowiłam i z miłym humorem zaprosiła mnie na kolacje do mojej ulubionej restauracji. 
Wchodząc poczułam przyjemny zapach spaghetti, które też później zamówiła  Zajęłyśmy stolik i czekałyśmy na kelnerkę kiedy otworzyły się drzwi i do wnętrza wpadł Dawid z Asią i dwójką swoich pociech. Zerwałam się z krzesła po czym podbiegłam do ukochanego braciszka przywitać się. Nie miałam pojęcia, że będą na tej przyjemnej kolacji. Dawid wiedział o mojej chorobie, ale udawał, że wszystko jest dobrze i nic się nie dzieje.  
Jedliśmy posiłek, śmieliśmy się i rozmawialiśmy, nagle poczułam wibracje w kieszenie. To mój telefon wydawał przyjemne uczucie na udzie. Odebrałam telefon. 
- Cześć, jak się czujesz? Co robisz ? Kiedy się zobaczymy ?  Co powiedział lekarz ? - to Bartek chciał wiedzieć wszytko. Zaśmiałam się.
 - Bartuś spokojnie. Wszystko jest dobrze, jem kolację w towarzystwie rodzinki. Jak to kiedy się zobaczymy, przecież przejeżdżasz do mnie  w piątek. 
- A tak. Wiem, wiem, ale po prostu musiałem znaleźć jakaś wymówkę aby do Ciebie zadzwonić. - zaśmiałam się. 
- Dobrze Kurek wracaj do treningów zadzwonię później. Tęsknie za Tobą wiesz ? Paa. 
- Wiem, wiem. Ja za Tobą też. Żegnaj krewetko.  


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 
Już na wstępie przepraszam, ale zaczął mi się w szkole turniej międzyklasowy no i oprócz tego, że gram to jeszcze muszę każdy mecz pomagać sędziować, a kiedy dojdzie jeszcze nauka inne obowiązki i trenowanie to nie ma już na nic czasu. Tak więc przepraszam i do usłyszenia. 

P.S Jutro wybieram się na meczyk. :D 
Kto będzie miał włączony telewizor we wtorek o 22:30 na tvn . ? :P 
No baa że ja.. :D Wy też ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz