Moje powieki opadały, serce słabło, a oddech był nierówny. Słyszałam stłumione głosy, krzyki. Jak przez mgłę widziałam jak ktoś rozmawia przez telefon, ktoś inny płacze, dwie osoby zdejmują ze mnie bluzę, ktoś wkłada mi do ust jakiś przeraźliwy przedmiot - długi i niewygodny. Mój mózg świruje. Ja sama jakby nie przejmując się swoim życiem cholernie pragnę jednej osoby. Słyszę jak dzwoni mój telefon, chce go odebrać, ale ciągły brak powietrza zatrzymuje moje ruchy.
Nagle moje oczy ostatecznie się zamykają, powietrze nie dociera do moich utęsknionych tlenu płuc. Uszy jakby skończyły odbierać dźwięk. Nie widzę i nie czuję już nic. Czy tak wygląda śmierć ? Czego nie ma Cię przy mnie ? - Tylko te pytania w tym momencie zaprzątają mój umysł.
Dwa dni później.
Słyszę znajomy mi głos, ale ból w całym ciele nie pozwala mi dowiedzieć się do kogo należy. Próbuję otworzyć oczy, lecz powieki są tak ciężkie, że nie daje rady. W moim gardle nadal znajduję się ten dziwny przedmiot, przez który tak trudno zaczerpnąć powietrza. Walczę z całym ciałem. Chce podnieść rękę, ale niemoc w ramieniu uniemożliwia mi to. W końcu wygrywam ! Otwieram oczy ! Jasne światło oślepia mnie, mam wrażenie, że ktoś po bardzo długim śnie przyłożył mi do paczadeł latarkę.
Nam moim łóżkiem ze łzami stoi moja mama. Moja kochana mamusia ! Uśmiecham się, choć sprawia mi to niewiarygodny ból. Zauważa to, że się przebudziłam, obejmuję mnie swoim ramieniem. Mam wrażenie, że w ten uścisk wkłada wszystkie swoje siły, całe swoje życie.
Głośno coś krzyczy jednak są to nie zrozumiałe dla mnie słowa, po chwili przy moim łóżku jest dr. Sowa oraz jeszcze dwóch innych lekarzy.
- Agata ! Słyszysz nas ? - odezwał się dr. Sowa. Tak słyszę jego słowa bardzo wyraźnie. Kiwam głową na znak zgody, chociaż sprawia mi to przeraźliwy ból. Nie mogę nic powiedzieć. W moich ustach nadal znajduję się rurka intubacyjna, ale po chwili jeden z lekarzy wyjmuję ją. Zaczynam kaszleć, ponieważ podrażniła ona moje gardło.
Pięć dni później.
Teraz jest już ze mną lepiej. Moja mama pojechała do domu wczoraj wieczorem. Okazało się, że w ten dzień kiedy prawie odchodziłam z tego świata dzwonił on. Dzwonił do mnie przez ostatni tydzień codziennie, ale ja nie mam siły odbierać. W końcu sama się łamie i wykręcam już dobrze mi znany numer.
- Agata ? - słyszę jego głos, mam wrażenie że spada z mojego serca ogromny ciężar, ciężar tęsknoty, który utrzymywał się przez ostatni tydzień.
- Tak, przepraszam że nie odbierałam, ale...
- Wiem, mam nadzieję, że teraz jest już wszytko w porządku ?
- Tak dziękuję, że pytasz.
- Aga !
- Tak ?
- Tęsknie. - moje dotąd smutne oczy ożywiają się.
- Ja też.
- Wiem, że to może głupio zabrzmi, ale tydzień temu kupiłem bilety i chce się zapytać czy mogę do Ciebie przyjechać. Jutro mam samolot. - moje płuca znów przestają pracować, ale jest to przyjemny brak pracy. Zatyka mnie. Tak po prostu .
- Oczywiście Zbyszek. - wyduszam z siebie te dwa słowa.
- Dziękuję. - słyszę po jego głosie, że jest widocznie uradowany.
- Do jutra !
- Tak do jutra Zibi. - rozłanczam się.
Moje nastawienie do wszystkiego, diametralnie się zmienia. Znów chce żyć, tylko teraz inaczej, bo z nim.
Budzę się po 8 o 10 Zibi ma być w klinice. Biorę gorący prysznic. Ciepła woda obmywa moje obolałe nadal ciało. Dłoń nadal jest opuchnięta i cała sina, dlatego na moim nadgarstku znajduje się biały, delikatny bandaż. Ubieram się faluję delikatnie włosy słuchając muzyki. Moje uszy odbierają kochane dźwięki, kojażące się z Tobą.
Słyszę jak zegar na korytarzu wybija 10 więc zakładam buty, ostatni raz przeglądam się w lustrze i wychodzę z pokoju. Moje nogi stają się galaretą. Cała się trzęsę, mam wrażenie, że moje utęsknione serce eksploduję.
Wychodzę z windy i dostrzegam bardzo dobrze znaną mi osobę. Ciemne włosy, zielone oczy i ten niewiarygodny uśmiech. A wszystko przeznaczone dla mnie. Idę w jego kierunku zauważam, że także mnie dostrzega. Zaczyna biec. W końcu jest tuż przy mnie, bierze moje małe ciałko w ręce, całując przy tym delikatnie, jakby bojąc się mojej reakcji. Odwzajemniam pocałunek. Jest długi, ale jak dla mnie za krótki. Nadal nie wymieniając ze sobą żadnego słowa, jakby nie chcąc zagłuszać tej cudownej chwili nie potrzebnymi słowami pociągam go w stronę mojego pokoju, teraz także jego..
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siem. :))
Wiecie jaką radość sprawiły mi te 2 czy 3 komentarze. :D
Bo wiem, że ktoś do czyta. Dziękuję za nie bardzo. <3
Nie objecuję, że dodam posta jutro, ponieważ w środę mam sprawdzian ( kto wymyślił żeby na profilu biol-chem był wos ? LoL.. ) oraz nie wiem co ze środę, no bo mecz i nie jest przekonana, że się wyrobię, ale spróbuję. :d
Do widzenia. :P
P.S
Nawet jeśli nie kibicujesz Sovii, błagam trzymajcie kciuki w środę. :))
Tak bardzo chciałabym, żeby Resovia wygrała ten mecz, a może wasza wiara im pomoże. :D
Budzę się po 8 o 10 Zibi ma być w klinice. Biorę gorący prysznic. Ciepła woda obmywa moje obolałe nadal ciało. Dłoń nadal jest opuchnięta i cała sina, dlatego na moim nadgarstku znajduje się biały, delikatny bandaż. Ubieram się faluję delikatnie włosy słuchając muzyki. Moje uszy odbierają kochane dźwięki, kojażące się z Tobą.
Słyszę jak zegar na korytarzu wybija 10 więc zakładam buty, ostatni raz przeglądam się w lustrze i wychodzę z pokoju. Moje nogi stają się galaretą. Cała się trzęsę, mam wrażenie, że moje utęsknione serce eksploduję.
Wychodzę z windy i dostrzegam bardzo dobrze znaną mi osobę. Ciemne włosy, zielone oczy i ten niewiarygodny uśmiech. A wszystko przeznaczone dla mnie. Idę w jego kierunku zauważam, że także mnie dostrzega. Zaczyna biec. W końcu jest tuż przy mnie, bierze moje małe ciałko w ręce, całując przy tym delikatnie, jakby bojąc się mojej reakcji. Odwzajemniam pocałunek. Jest długi, ale jak dla mnie za krótki. Nadal nie wymieniając ze sobą żadnego słowa, jakby nie chcąc zagłuszać tej cudownej chwili nie potrzebnymi słowami pociągam go w stronę mojego pokoju, teraz także jego..
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siem. :))
Wiecie jaką radość sprawiły mi te 2 czy 3 komentarze. :D
Bo wiem, że ktoś do czyta. Dziękuję za nie bardzo. <3
Nie objecuję, że dodam posta jutro, ponieważ w środę mam sprawdzian ( kto wymyślił żeby na profilu biol-chem był wos ? LoL.. ) oraz nie wiem co ze środę, no bo mecz i nie jest przekonana, że się wyrobię, ale spróbuję. :d
Do widzenia. :P
P.S
Nawet jeśli nie kibicujesz Sovii, błagam trzymajcie kciuki w środę. :))
Tak bardzo chciałabym, żeby Resovia wygrała ten mecz, a może wasza wiara im pomoże. :D
Świetne !!
OdpowiedzUsuńChociaż bardzo przerażający początek.
Nie mogę się doczekac kolejnego rozdziału ten już przeczytalam i już chce następny tak mnie to wciągnęło.
A i pisz dłuższe rozdziały.PROSZĘ!!!!!
Już jest kolejny. :D
UsuńZapraszam do przeczytania. :))
Rozdziały staram się pisać długie i jak już zacznę pisać to piszę i piszę i wydaje mi się że będzie dłuższy, a tu psikus króciutki. :D
Pozdrawiam. :D