czwartek, 27 grudnia 2012

24. Patrzyłam na moje szczęście i nie mogłam uwierzyć, że jest moje.


Luty - miesiąc, który kocham, nie dlatego że wtedy akurat wypadają moje urodziny, ale dlatego że kocham wychodzić na dwór i wpadać w zaspy śnieżne. Uwielbiam bez najmniejszego powodu obrzucać się śnieżkami ze znajomymi i czuć tą ulgę po powrocie z zimna do ciepłego, pachnącego domu. 
Przez ostatnie trzy miesiące wydarzyło się sporo. Rozpoczęłam studia na tym samym kierunku co w Warszawie tyle, że w Rzeszowie, żeby być bliżej Zbyszka. Właśnie co do Bartmana jest nam ze sobą dobrze. Zdarza nam się pokłócić, powyzywać, posprzeczać ale są to małe zawieruszenia, po których zawsze przychodzi przyjemna fala zgody. Spotykamy się codziennie, chyba że są ligowe mecze wyjazdowe wtedy nie da się do mnie dodzwonić, ponieważ cały czas mój numer jest zajęty. Na treningach Resovii bywam bardzo często mam wrażenie, że każdy z siatkarzy mnie polubił. Natomiast każda hotka Zbyszka morduje mnie wzrokiem. Czasem po meczach mam wrażenie, że mnie zjedzą.
 Gośka natomiast poznała "faceta swojego życia" , ale ja wątpię, że on nim jest, bo mówi tak o każdym swoim chłopaku. Co do Arka, bo tak właśnie ma na imię. Powiem szczerze, że facet trochę dziwny. Poznali się na koncercie jakiegoś zespołu metalowego. Od kiedy Gośka słucha metalu ? Nie mam pojęcia. Mężczyzna z 10 tatuażami, tunelami i czerwonym irokezem ubrany zawsze w skórzane spodnie. Właśnie z powodu Arka mama Gochy odwiedza mnie ostatnio bardzo często. A każda nasza rozmowa toczyła się na jeden temat " Agatko kochanie może byś z nią porozmawiała, przecież to nie jest chłopak dla niej." Kolejnym razem wpadła do mojego domu ze słowami " Proszę porozmawiaj z nią, bo już mam go dość jak był u nas wczoraj na kolacji to mu z kieszeni cały worek prezerwatyw wypadł, ja wiem Agatko że to normalna rzecz, ale to był worek taki duży i na dodatek zaczął się tak głupkowato śmiać. " - krzyczała mama Gośki. Ale do mojej przyjaciółki nie da się przemówić, a poza tym jest z nim szczęśliwa, a jeśli on daje jej szczęście to ja muszę to uszanować. 
Przygotowania do ślubu Michała idą pełną parą. Czasem nawet nie mam czasu się z nim spotkać, ponieważ on jak nie wynajmuje sali to kupuje garnitur. Ślub zaplanowany jest na sierpień z czego bardzo się cieszę, bo może moje włosy zdążą trochę jeszcze odrosnąć. Jak na razie mam na głowie jeżyka, którego z niewiadomych mi powodów Zbyszek wielbi i lubi mnie po nim głaskać. 
Jedna z dużych szuflad w moim pokoju zawalona jest wszelkiego rodzaju apaszkami i chustkami, które codziennie rano lądują na mojej głowie, dopasowane do stroju. 
Jedynie w domu przy najbliższych ich nie noszę, ponieważ wtedy jestem sobą. Nadal tą małą Agą, która boi się wielu rzeczy. 
Parę razy chciałam skontaktować się z Kasią, którą poznałam za pierwszym razem w klinice, ale chyba za bardzo boję się, że nie odbierze, że jedynym dźwiękiem w słuchawce będzie cisza oznaczająca to, że Kaśka odeszła.. 


19 luty - urodziny 


Ubrana   w jedną z chustek z mojej szerokiej kolekcji zmierzałam do dobrze znanego mi białego auta, które miało zawieźć mnie na lotnisko skąd wraz ze Zbyszkiem lecimy na Malediwy, a wcześniej jedziemy do rodzinnego domu Bartmanów w Warszawie gdzie mam poznać najbliższą rodzinę Zibiego.
 Bałam się spotkania ze srogim ojcem Zbyszka - Leonem, przed którym ostrzegał mnie Kubiak, poznania ciepłej i wesołej mamy - Jadwigi oraz energicznej i podobno, w niektórych zachowaniach podobnej do Zbyszka siostry - Kasi.  
 
4-godzinna podróż dała mi siwe znaki. Kiedy wysiałam z auta pod duży, biały, zadbany dom byłam wykończona, ale tak podobno miało być jeszcze długo. Ponieważ po przebytej tak niebezpiecznej chorobie to normalne.
 Kiedy stałam pod dużymi, drewnianymi drzwiami, mojej nogi były niczym galareta, a zamiast mózgu kisiel lub budyń jak kto woli. 
- Zbyszek, boję się. - zagadnęłam zanim Zibi sięgnął po klamkę. 
- Czego ? - zaśmiał się Bartman. - przecież Cię nie zjedzą. 
- Ale Kubiak powiedział, że Twój tata jest straszny. - powiedziałam. 
- I ty mu wierzysz ? - zaśmiał się Zbyszek, po czym energicznie nacisną klamkę. 

Po raz kolejny mój partner miał rację. Leon okazał się osobą trochę podobną do Zbyszka. Uśmiechniętą, energiczną i wiecznie sypiącą żartami. Pani Jadzia typowa matka Polka " Zbysiu przynieść Ci coś ? " "Agatko, a Tobie nie za zimno ? " zanudzała nas ciągle pytania czy aby przypadkiem po zjedzeniu dwóch dań, deseru oraz sałatki nadal nie jesteśmy głodni. Ale podobało mi się to u niej, moja mama chociaż bardzo ją kochałam nigdy taka nie była. Oczywiście obiad zawsze ugotowany, posprzątany dom, ale nigdy za bardzo nie miała czasu dla mnie i mojego brata.
Firma pochłaniała cały wolny czas rodziców. Faktycznie dzięki niej nie mogłam narzekać, zawsze miałam wszystko czego zapragnęłam, najlepiej ubrana osoba w szkole, najfajniejszy dom, ale to mi nie wystarczało. Bo w moim życiu był taki okres kiedy potrzebowałam właśnie takiej matki Polki jaką jest pani Jadzia. 
Natomiast Kasia - wykapany Bartman, tylko że w postaci kobiety. Jak tak na nich patrzyłam widziałam w nich siebie i swojego brata. Cały czas trącali się nogami, łokciami, drażnili i wyzywali. 
Kolacja ta minęłam mi bardzo szybko i wśród nich kompletnie zapomniałam o stresie, który miał miejsce parę chwil wcześniej. 
Rano obudziłam się po 10 ubrałam się nałożyłam na głowę ciemną chustkę, a na nos okulary, ponieważ w czasie choroby mój wzrok znacząco się pogorszył, a dzisiaj akurat nie miałam ochoty zakładać soczewek. Zeszłam do kuchni Bartmanów, gdzie przy stole siedziała cała gromada. Nie byłam przyzwyczajona do takich widoków, ponieważ moje śniadanie zazwyczaj dzieliłam z psem, a wcześniej jak byłam młodsza to z bratem. 
- Dzień dobry ! - uśmiechnęłam się. 
- Witaj Agata może chcesz herbaty ? - odezwałam się pani Jadzia. 
- Tak poproszę. 
- Siadaj obok mnie, bo mojego braciszka już w nocy wykorzystałaś. Wiecie my mamy bardzo cienkie ściany. - zaśmiała się Kasia. 
- Bardzo cienkie.. - powtórzył Leon. 
- Nie wiedziałam, że mój braciszek czymś takim malutkim może doprowadzić coś do takich krzyków, a co dopiero kogoś. - śmiała się cała rodzina Bartmanów, a ja razem z nią, ponieważ wiedziałam, że są to jedynie żarty, ponieważ chociaż jestem ze Zbyszkiem już jakiś czas to nic między nami nie zaszło. 
W domu państwa Bartmanów spędziliśmy czas do godziny 17, a potem pojechaliśmy na Okęcie. 


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 

Bardzo starałam się napisać długi mam nadzieję, że jest wystarczający. :)) 

Zaplanowany weekend i sylwester ?
  
Nie wiem co się dzieję, że na dole kolory liter są inne. 
Tak więc przepraszam za utrudnienia.  

9 komentarzy:

  1. trochę źle się czyta takimi literami .
    Super rozdział:)Mam nadzieję że szybko nadejdzie kolejny a tym czasem zapraszam do mnie http://crisija.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję. :)
    Wiem, ale nic na to nie mogę poradzić. :P

    OdpowiedzUsuń
  3. boskie ;)
    Kiedy nastepny ? :>
    zapraszam na lagoiadelavita.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :)
      Nie wiem, zależy kiedy znajdę wolny czas aby go napisać. :P
      Na pewno zajrzę. :D

      Usuń
  4. rozdział jak zawsze świetny , a planów jak na razie nie mam . zapewne będę pisała nowe rozdziały moich opowiadań . ;)
    zapraszam na :
    http://volleyball-my-lifee.blogspot.com/
    oraz
    life-is-brutalll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajne opowiadanie :)

    Zapraszam.
    http://moje-serce-bije-dla-ciebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. u mnie nowe rozdziały Zapraszam http://crisija.blogspot.com/2012/12/rozdzia-7.html

    OdpowiedzUsuń